STYXX / PROSECUTOR / DESTROYERS — 20.07.2019 Tychy, Underground Pub.
Z PERSPEKTYWY KONSOLETY…
…Miałem nie pisać relacji z tego występu. Miałem inne zadania, ale to właśnie przez nie narodził się ten tekst. Emocje wciąż we mnie grają. PROSECUTOR i DESTROYERS słucham od baaardzo dawna. Koncert PROSECUTOR widziałem w 2017 roku, też w Tychach i zdecydowanie miałem ochotę na kolejny Armagedon w wykonaniu tej ekipy.
Początek imprezy to – jak zawsze – nerwowe poszukiwanie kabli, reduktorów, majków i tysiąca innych rzeczy w otchłani magazynu klubu Underground. Brak raiderów technicznych zemścił się straszliwie. O dziwo jednak same sety koncertowe kapel przebiegły bez burzliwych przejść. Na początku zaprezentowała się grupa STYXX. Wyszli i stali, jak manekiny. Chyba nie odróżniają próby od koncertu. Po prostu długa droga przed nimi, zanim ich występy zaczną przyciągać publikę. To był jedyny band, którego gig publika jedynie oglądała. Nikt się nie bawił…
PROSECUTOR przywalił bardzo profesjonalnym podejściem do sztuki. Od strony wykonawczej, moc i potęga. Grali głównie kawałki ze swojego nowego albumu, zatytułowanego “Sól Życia”, ale były też takie ciosy, jak “Pustynia Śmierci”, “Lód”, czy zagrana na bis “Krew Czarnej Ziemi”. Publika rozkręciła piękny młyn pod sceną, a późniejsze skandowanie z wielkim zaangażowaniem przez fanów nazwy PROSECUTOR sprawiłoby, że zespół wstałby nawet z grobu, żeby zagrać dla nich bis. PROSECUTOR wyszedł więc raz jeszcze i zabił raz jeszcze. Zadowoleni fani formacji byli dosłownie wszędzie.
Headlinerem tego koncertu była ekipa DESTROYERS. Obawiałem się trochę tego koncertu. Zdawałem sobie sprawę, że drugi koncert po reaktywacji, grany dosłownie po kilku próbach, może być różny. Na szczęście nie było żadnych niedociągnięć. Energia, jak biła z Marka Łozy, pociągnęła publikę prosto w ogień. Młyn pod sceną, ogień ze sceny… Marek co chwila wyrażał wątpliwości, czy da radę jakąś partię zaśpiewać i… zawsze było dobrze! Były też niespodzianki na scenie, zapowiedź kolejnych koncertów DESTROYERS. Została odegrana cała płyta “Noc Królowej Żądzy”, wraz z bonusami, w takiej kolejności, jak było to na oryginalnym wydaniu płyty. Najlepiej zabrzmiały “Bastiony Śmierci”, “Bastard” i “Caryca Katarzyna”. Publiczność rozkręciła piękny moshpit, było skandowanie nazwy, bisy. Dużo się działo. Kto nie był, niech żałuje…
Na koniec słowo o bohaterze z cienia. Atrej z Helicon Metal Promotion zrobił robotę! Mimo nienajlepszego terminu koncertu, mało brakowało, by klub był pełny. Gigi odbywały się niemal bez opóźnień, wszystko naprawdę działało, jak trzeba – pełnia szczęścia. Życzyłbym sobie, by inni organizatorzy też tak podchodzili do kwestii promocyjnych.
Specjalnie podziękowania dla zgromadzonej publiki. Byliście wielcy! Pyrsk Kamraty! Jadymy durch…
Thilo Laschke
Z PERSPEKTYWY FANA…
Kolejny koncert za mną. Koncert ważny z dwóch powodów. Pierwszy to oczywiście DESTROYERS i odegranie przez nich “Nocy Królowej Żądzy”. Płyty, która nie była promowana w latach, gdy się ukazała, a już na pewno nigdy nie została zagrana na żywo w całości. Po wywiadzie, przeprowadzonym parę miesięcy temu, miałem ogromną ochotę zobaczyć, jak po trzydziestu latach radzą sobie na żywo. Drugi powód, to nowe wydawnictwo PROSECUTOR, “Sól życia”. Oba zespoły kiedyś wywarły na mnie duże wrażenie i stały się dla mnie ważne. Byłem ciekaw, czy zdołają obudzić dzieciaka w podstarzałym metaluchu, czyli we mnie. Po prostu nie mogło mnie nie być na tym koncercie…
O godzinie 16.00 wybrałem się na gig. Jak dobrze, że postanowiłem zobaczyć już próbę DESTROYERS. Trasę Czechowice – Tychy pokonałem w zawrotnym czasie jednej godziny. Kocham korki. Na szczęście towarzyszyła mi płyta “Noc Królowej Żądzy” , co tylko wzmagało mój apetyt.
Docieram do klubu. Znowu wspomnienia. Ech, ile tu się działo… Wstyd mówić, ale jest co wspominać… “Under” to bardzo dobra miejscówka w Tychach.
Na scenie ustawia się DESTROYERS. Próba bębnów, a to kable, a to wtyczki, a to cholera wie co. Żmudna, pełna krzątaniny robota…
Koniec próby idę z ekipą DESTROYERS coś zjeść przed koncertem. Znajdujemy szybko jakąś knajpkę i rozsiadamy się. Do stolika podchodzi gość i prosi o autografy. Podaje mi bilet do podpisu. Mówię, że ja nie gram i uśmiecham się. Chociaż przez sekundę poczułem się jak “gwiazda”. Miłe uczucie.
Wracamy do klubu w samą porę. Na scenie instaluje się STYXX. To, co wcześniej słyszałem gdzieś w sieci, nie zrobiło na mnie jakiegoś większego wrażenia. Na żywo podobnie. STYXX to taki heavy metal dla motocyklistów. Właściwie to zdecydowanie bliżej im do blues rocka, czy rocka. Koncert statyczny, jedynie gitarzysta próbował co nieco się ruszać. Wokalista, hm… Rysiek Riedel dla harleyowców. Panie, po cholerę panu te ciemne okulary? Masz Pan coś do ukrycia? No i “górki” do dopracowania. Tu momentami wokalista nie domagał. Zagrali, z tego, co pamiętam, “Wilczy Głód”, “Zdrada” i balladę “Minuta Ciszy”. Jako rozgrzewacz spełnili swoją rolę. Ot, zagrali sobie, ja przybiłem piątki ze znajomymi, porozmawiałem… Nie powiem, parę razy noga mi tupnęła do muzyki. Niezłe, ale też nie poruszające granie. Może by się to zmieniło, gdybym miał motor? CD STYXX jednak kupiłem. Będzie w sam raz do auta. Jak dla mnie OK…
Krótka przerwa i na scenie pojawia się PROSECUTOR. Od razu widać, że mają swoją publikę. Pod sceną robi się gęsto. Pełen profesjonalizm. Dźwięk żyleta. Mimo gęstości muzyki, jej agresji, energii, wszystko doskonale słyszalne. PROSECUTOR rozpoczął tym koncertem promocję swojej najnowszej płyty, “Sól Życia” i to głównie z niej poleciały utwory. Tytułowy, “Cyfrowy Ból”, “Prawo”, “W Przestrzeniach Głodu”, “Alkohol”. Pod sceną i na scenie szaleństwo. Dym, moshing, machanie łbem, tańce, hulanki i swawole. Jest naprawdę ostro i brutalnie. Były oczywiście również starsze utwory, jak “Lód”, czy “Pustynia Śmierci”. Chcę jeszcze wspomnieć tu o solowych popisach Pawła Pepko Piekarskiego. Noż, proszę państwa, blisko orgazmu. Tak tylko chcę wspomnieć, ale to trzeba usłyszeć. Nie mogło się skończyć inaczej niż bisem. Co zagrali? Jasne, “Krew Czarnej Ziemi”. Nie widziałem nikogo, kto nie byłby zadowolony z tego, co się działo pod sceną. “Prokurator” postawił zarzuty światu. Wypomniał stare i postawił nowe. Wyrok może być tylko jeden. Fantastyczny koncert. Zmęczony wywlokłem się na papierosa. Oj, może być ciężko DESTROYERS przebić ten występ…
Nadszedł czas na headlinera, czyli DESTROYERS. Wracam pod scenę. Robi się jeszcze bardziej tłocznie. Wiem, że nie mieli zbyt dużo czasu, żeby przygotować materiał na koncert. Czy dadzą radę? O tak, dali i to mało powiedziane. Zagrali cały materiał z debiutanckiej płyty. Zaczęli od intra i poleciały “Klątwa”, “Zew Krwi”, “Caryca Katarzyna” itd. Na scenie szaleństwo, nikt się nie oszczędzał. Marek Łoza zagadywał do publiki, jakby chciał przeprosić, że nie wie, czy da radę zaśpiewać jakiś fragment. I za każdym razem, gdy bał się, jak wykona utwór, wychodziło super. Oj, dał radę! Super kontakt z publiką – miał nas po prostu w ręku i nie puścił. Natomiast ja się puściłem. W tańce oczywiście. “Wino i Seks”, “Noc Królowej Żądzy”, “Królestwo Zła” i “Źli”… To, co się działo pod sceną, zwłaszcza podczas tego utworu, to… Powiem tylko tyle – przeżyłem ze trzy zawały serca (skąd te młode skurczybyki maja tyle siły?). Stwierdziłem, że czwartego zawału nie przetrzymam i ograniczyłem się do machania baniakiem i darcia ryja, bo mojego ryku śpiewem nazwać nie można. To, co robił za garami Wojtek Zięba, to… Chyba jednak rzucę te fajki. Ja bym nie przeżył tego. Ja prawie umierałem, a oni dalej, bez litości, “Bastiony śmierci”, “Młot Na Św. Inkwizycję” (Tomek Urbański, zagrali ten utwór, a to znaczy, że koncert się odbył)… Dobrze, że Wojtek Zięba cisnął, żeby zagrać “Młota…”. Potem jeszcze były “Krzyż i Miecz”, “Czarne Okręty”… Podczas koncertu były nawet skoki ze sceny. Normalnie, jakbym się przeniósł w czasie… Koniec koncertu. W samą porę, resztką sił wyczołguję się na fajkę. To był zajebisty, megakoncert…
Jeszcze tylko rozmowy po koncercie z muzykami, znajomymi, już na spokojnie i powrót do “Bursztynowej Komnaty” (Thilo Laschke i Tomek Urbański wiedzą, o czym mówię). Kurwa, jutro znowu nie będę ani mówił, ani się ruszał! Kurwa, znowu wszystko będzie boleć! Kurwa! Cudnie!!!
Do zobaczenia na kolejnych koncertach! Następny to Metal Doctrine Fest. Stay Metalized!
Arkadiusz Gęsicki