DEICIDE W SOSIE WŁASNYM
Nawet gość z plusem na czole, czyli Glen Benton, poczuł wiosnę, skoro DEICIDE – legenda death metalu, ostro promuje swój własny sos do grilla. A może to ograniczenia, związane z koronapsychozą, wpływają na to, że muzycy gdzie się da szukają alternatywnych źródeł dochodów? Bo mamy piwka, whisky, czy inne alkohole dla starszych dzieci, oraz figurki muzyków, laleczki, lub inne zabawki dla młodszych – wszystko z logo metalowych kapel, gorąco polecane przez zespoły. To już jednak było. DEICIDE nie byliby sobą, gdyby nie poszli krok dalej…
Pod koniec ubiegłego roku w ofercie merchu DEICIDE pojawił się zatem ostry sosik o wdzięcznej nazwie Devil’s Dick, a niedawno ruszyła promocja wspomnianego produktu, m.in. na Instagramie. Ów “korzonek diabełka” musi być rzeczywiście pikantny, skoro na butelce pod nazwą produktu znajduje się jeszcze dwuznaczny dopisek “It burns when you put in your mouth”. No cóż, wolelibyśmy oczywiście napisać, że Glen i jego załoga przygotowują nowy album, ale póki co możemy jedynie polecić firmowany logosem DEICIDE sosik dziewczętom. Szczególnie tym, które ostrą jazdę preferują nie tylko na muzycznym polu…
Omawianego “dicka” można nabywać w pakiecie z koszulką i naszywką. Teraz czekamy już tylko na dezodorant o nazwie Legion o gorącej, tchnącej ogniem piekielnym nucie zapachowej. Nic na to nie poradzimy, że metalowe zespoły coraz bardziej wchodzą w gadżety. Już nic nie piszemy – po prostu delektujcie się sosikiem marki Devil’s Dick. Tylko uważajcie, bo ostry – niech się czasem ktoś tym nie udławi…