TESTAMENT — NIE MA TO, JAK KAWA Z RANA…
I co tam, stare metaluchy? Też macie zwyczaj zaczynać dzień od kawki? A nie bylibyście skłonni przepłacić co nieco, by na Waszej kawusi widniało logo TESTAMENT?
Minął roczek z okładem, jak sale koncertowe zamknięto na cztery spusty. Jeśli od tej pory komukolwiek z USA, czy Europy, udawało się coś zagrać na żywo, były to sporadyczne wypadki, pełne idiotycznych ograniczeń. Nic więc dziwnego, że zespoły coraz mocniej idą w gadżety. I nierzadko takie, które nie bardzo związane są z muzyką, czy tradycyjnym, metalowym merchem…
Kawunia od TESTAMENT otrzymała wdzięczną nazwę Dark Roast Of Earth i sprzedawana jest po dwadzieścia dolarków bez centa. W jakość produktu nie wnikamy – kawka na pewno jest mocna, jak riffy na “The Gathering” i tak czarna, że “Three Days In Darkness” to przy tym pikuś. Od kilku miesięcy Chuck, Eric i spółka ostro promują swój produkt w sieci. Stanowczo wolelibyśmy napisać, że TESTAMENT szykuje dla nas nowy album, albo że wreszcie mógł ogłosić trasę, której nie będzie trzeba odwołać. Ale cóż… takie życie… Pozostaje nam dopić kawę. Bez logosów jakichś bandów. Taką dobrą, sprawdzoną, którą pijamy od lat…