DESTROYERS…
Dając upust rozczarowaniu postępowaniem Pierwszego Kapelusza krajowego westernu mogłem, wbrew swoim intencjom, stworzyć obraz regresu krajowej sceny szeroko pojętego metalu. Nic bardziej mylnego. Więcej – idzie nowe. Zarówno od doświadczonych ekip, jak np. DRAGON, jak i nowych projektów, np. HATEAMINE. Dziś jednak będzie rzecz o DESTROYERS…
Nazwy DESTROYERS fanom klasycznego metalu przedstawiać nie trzeba. Oba krążki, wydane w imperium zmarłego parę lat temu Tomka Dziubińskiego, zrobiły robotę. Pierwszy mocno heavy metalowy. Drugi zaś śmiało informujący o tym, czego i jak dobrze nauczył się DESTROYERS. Bo ten drugi, “The Miseries Of Virtue”, to już bardzo motoryczny, ale wciąż hiciarski thrash.
W przeciwieństwie do Pierwszego Kapelusznika tra la la rocka, lider DESTROYERS, Marek Łoza, nie ma się za totem, czy innego złotego guru. Jako człowiek pracowity, dokładny i kreatywny pisze teksty, komponuje i aranżuje autorskie utwory. Jest na tyle zdolny, że nie potrzebuje coverów, by czuć się dobrze na własnej płycie. Widocznie się da. Tak w Bytomiu, jak i w Tarnowskich Górach. Szkoda, że na Osiedlu Tysiąclecia w Katowicach ta tradycja bycia sobą nieco przyschła.
Marek nie osiadł na laurach. Zebrał najmocniejszy skład w historii swojego zespołu i z tego, co słyszałem na próbkach przedprodukcyjnych, mimo plandemii, zmian w składzie i managemencie, nagrał najlepszy album w karierze. Szanuję. Tak człowieka, jak i postawę.
W momencie, kiedy to piszę, oficjalnie znamy tylko tytuł i wydawcę w postaci ekipy PUTRID CULT. Liczę, że się przyłożą do promocji i dystrybucji. Bez tych dwóch elementów nawet najlepszy album przejdzie bez echa. Niestety. Tak było, tak jest i tak będzie. Promo & distro to element decydujący o tym, kto opuści próbownię, a kto w niej skona.
Gitarzyści z ANOTHER WORLD, bębniarz z HATEAMINE i SOUL MAGGOT, oraz Bolo i Marek ze składu, który nagrał “The Miseries Of Virtue”, to gwarancja oryginalnego i profesjonalnego grania. Ale nie tylko. To także gwarancja nie odgrzewania kotletów, nie pitolenia coverów i solidnej, koncertowej weryfikacji materiału. Kto był na koncercie DESTROYERS, ten wie, o czym mowa. Wierzę w ten krążek. Mam nadzieje, że wy też. Jeszcze scena nie umarła, skoro takie kuźnie świeżej stali wciąż istnieją…
Link do wersji demo utworu “Czarna Śmierć” dla atencji…
Thilo Laschke, wg algorytmu facebooka przechrzczony na Thilona.