DESTROYERS. . .
Z muzyką Destroyers zetknąłem się po raz pierwszy jeszcze, kiedy ta kapela nazywała się Destroyer. Był grudzień 1987 roku, a ja w świątecznym prezencie otrzymałem wydaną nakładem Poltonu kasetę “Metal Invasion”, na której prócz dwóch numerów załogi z Bytomia znalazły się jeszcze kompozycje Dragon, Stos, oraz Wilczego Pająka. Ot, przypadek. Obdarowywująca mnie wówczas matka wiedziała tyle, że od jakiegoś czasu słucham metalu, więc pewnie w sklepie zdała się na wiedzę sprzedawcy. I możliwe, iż ten wcisnął jej tę kompilację, bo klient nie wie za bardzo, czego chce, a regularną płytę jakiegoś zespołu będzie potem komuś innemu sprzedać łatwiej… Nie powiem, bym w tym 1987 roku zachwycił się którymkolwiek z kawałków na tej kasecie, ale tekst “Młota Na Świętą Inkwizycję” wbił mi się w pamięć całkiem mocno. Jako dzieciak po prostu pochłaniałem z wypiekami na twarzy tego typu historie…
Później była winylowa składanka “Metalmania ’87”, która przewinęła się chyba przez każdy dom ówczesnego, szanującego się metalowca. Hm… jakość dźwięku płyta miała fatalną, ale komu to wówczas przeszkadzało? Ważne było, że przypomniała mi o Destroyer (wciąż jeszcze bez “s”), że miałem tu aż cztery kawałki i… że znów posłuchać mogłem “Młotka” (nie mylić z zespołem Hammer, którego nagrania znalazły się po przeciwnej stronie longplaya)…
“Noc Królowej Żądzy”, pierwsze pełnoczasowe wydawnictwo Destroyers, kupiłem już świadomie. Nie mam pojęcia, kto był wydawcą tasiemki, którą miałem, ale pisało na niej Tesco. Nie, nie kupiłem kasety w supermarkecie. Wówczas w Polsce nie było jeszcze takich supermarketów… Dopiero jednak drugi krążek kapeli, “The Miseries Of Virtue” sprawił, że formację zacząłem cenić wysoko. Muzyka bandu z czasem ewoluowała w stronę cięższych brzmień, ale cały czas posiadała specyficzny szlif i… chyba nie było na naszej scenie drugiego takiego krzykacza, jak Marek Łoza. Jego charakterystyczny, wysoki wokal czynił Destroyers formacją łatwo rozpoznawalną i wyjątkową.
I to byłoby na tyle, jeśli chodzi o wydawnictwa Destroyers… A może nie? Dlaczego w ogóle o tej śląskiej kapeli akurat teraz piszę? Bo zespół reaktywował się całkiem niedawno i na Helicon Metal Festival II zagra swój pierwszy po wielu latach koncert. Razem z ekipą Marka Łozy wystąpią jeszcze Savager, MonstruM, Stos i Niemcy z Sacred Steel, a rzecz miejsce mieć będzie 30.03.2019 w warszawskim VooDoo Club (al. Prymasa Tysiąclecia 48A). Podobno ten występ może zdecydować, czy muzycy Destroyers zdecydują się na wznowienie działalności, czy też będzie to tylko okazjonalna reaktywacja, więc… gdybyście ruszyli dupska sprzed komputerów i w Warszawie stawili się licznie, byłoby miło…
Tomasz Urbański