ILL PROPHECY — ZESPÓŁ, KTÓRY PRZEPADŁ PRZEZ HELLOWEEN?
Czasami mam wrażenie, że ikona hamburskiej sceny metalowej, Kai Hansen, zachowuje się, jak kobieta. Nie wie, czego chce. W czasach GAMMA RAY najpierw w zespole mikrofon dzierżył Ralf Scheepers, potem przez lata wokalistą bandu był Kai, by ostatnimi czasy znów skupić się jedynie na gitarze, a śpiewanie zostawić dla Franka Becka. Podobnie było w czasach początków HELLOWEEN. Debiutancka epka, po niej album “Walls Of Jericho” i jeszcze singielek “Judas” narobiły sporego zamieszania na niemieckiej scenie, a i zespół dostrzeżono poza granicami tego kraju. Choćby w Polsce Ludowej band był całkiem dobrze znany, a pirackie tasiemki z “Walls Of Jericho” w 1986 roku wśród naszych fanów metalu były całkiem popularne. Wówczas w HELLOWEEN śpiewał Kai. Czego wówczas muzyce bandu brakowało, jeśli chodzi o aranże, klimat i wokale? Niczego. HELLOWEEN świetnie dałby sobie radę, gdyby kontynuował kierunek z “Walls Of Jericho”. Panowie Weikath, Hansen, Großkopf i Schwichtenberg postanowili jednak inaczej. Swojej szansy na odniesienie jeszcze większych sukcesów upatrywali w znalezieniu wybitnego, mającego niewielu sobie równych wokalisty…
Początkowo muzycy HELLOWEEN zaczęli robić podchody pod Ralfa Scheepersa. Kuszenie późniejszego śpiewaka GAMMA RAY i PRIMAL FEAR nie przyniosło jednak pożądanych rezultatów. Ralf wówczas był frontmanem zespołu o nazwie TYRAN’ PACE. Grupa ta, dość mocno zapatrzona w stylistykę JUDAS PRIEST, radziła sobie wówczas na germańskiej scenie bardzo dobrze. Była o krok od naprawdę dużego sukcesu (Trzy albumy z lat osiemdziesiątych, ze szczególnym uwzględnieniem “Long Live Metal” z 1985 roku, są naprawdę godne polecenia) i Scheepers nie chciał porzucać TYRAN’ PACE dla chłopaków z HELLOWEEN. Wobec takiego obrotu sprawy ekipa HELLOWEEN swoją uwagę skierowała na śpiewaka formacji ILL PROPHECY, niejakiego Michaela Kiske…
ILL PROPHECY był wówczas zespołem “na dorobku”. 1 czerwca 1986 roku kapela wypuściła swoją debiutancką demówkę licząc na nieco szersze zainteresowanie swoją muzyką. Pech chciał, że zainteresowali się tym członkowie HELLOWEEN, tyle że głównie frontmanem ILL PROPHECY. Dla Michaela Kiske teoretycznie wybór powinien być prosty. HELLOWEEN miał płytowy kontrakt, pierwsze, oficjalne wydawnictwa już na koncie, no i był kapelą solidnie już rozpoznawalną, nie tylko na terenie Niemiec. ILL PROPHECY zaś ciągle obijał się po undergroundzie i… może coś z tego byłoby w przyszłości. Czy było się nad czym zastanawiać? Z dzisiejszego punktu widzenia na pewno nie, ale wówczas nie od razu Kiske zdecydował się zmienić barwy klubowe. Ekipę HELLOWEEN kosztowało sporo zabiegów sprowadzenie wokalisty w swoje szeregi. W końcu jednak transfer z ILL PROPHECY do HELLOWEEN stał się faktem. Michael Kiske zasilił szeregi “dyniowego zespołu”, a panowie Uli Schulz, Raico Ebel, Patrick Hampe i Karsten Nagel zostali bez wokalisty…
Sęk jeszcze w tym, że Michael Kiske do HELLOWEEN nie przeszedł sam. Demówka ILL PROPHECY to była kaseta, zawierająca pięć utworów, w tym dwa tracki o jakże znajomych tytułach – “A Little Time”, oraz “You Always Walk Alone”. Oba te kawałki były autorstwa śpiewaka, Michael więc wziął je ze sobą. Ciekawe, co w pierwszej chwili reszta kapeli na to… Oba utwory zostały przebudowane i mocno związane z HELLOWEEN, “A Little Time” wylądował na “Keeper Of The Seven Keys part I”, zaś “You Always Walk Alone” na części drugiej. Mało kto dziś pamięta, że pierwotnie były to kompozycje, wykonywane przez ILL PROPHECY…
Czy gdyby HELLOWEEN nie podprowadził ILL PROPHECY frontmana, zespół ten miałby szansę się wybić? Kto wie? Demo z czerwca 1986 wskazywało na spory potencjał bandu. Może dziś znalibyśmy zupełnie inny HELLOWEEN, a muzykę “Keeperopodobną” nagrałaby ekipa ILL PROPHECY? Wiadomo jednak, że bardzo wiele zależy od szczęścia, cieszmy się więc z obu części “Keeper Of The Seven Keys”… A jeśli chodzi o ILL PROPHECY, formacja po stracie wokalisty nie poddała się od razu. W 1988 roku ukazała się jeszcze jedna demówka kapeli. Co ciekawe, nad nagraniami tego materiału czuwał Kai Hansen, a zaśpiewał tam… Ralf Scheepers.
Tomasz Urbański