NIE SAMYM REPKĄ METAL ŻYJE… CZYLI POLSCY AUTORZY OKŁADEK NA SALONACH cz.1
Odcinekpierwszy: Jerzy Kurczak
Mówi się, że nie ocenia się książki (a w przypadku muzyki – płyty) po okładce oraz, że nie szata zdobi człowieka. Zgoda, wszak wiele jest albumów w historii metalu ważnych, często ponadczasowych, czy przełomowych, przyozdobionych w zwykłe bohomazy, które zamiast zachęcać i nęcić oko, odrzucają. Inną sprawą jest, że to, co dla jednego jest bohomazem, dla innych może być wspaniałym artystycznym dziełem i odwrotnie, więc przykładów takich klasycznych potworków podawać nie będę, choć jest kilka pozycji, które niezmiennie, od lat śmieszą, tumanią i straszą. Celem napisania niniejszego artykułu nie jest jednak znęcanie się i wyszydzanie autorów nie do końca udanych okładek, którzy zapewne wielkimi artystami byli, a coś zgoła innego.
Kiedy swego czasu robiłem sobie maraton płytowy podsumowujący prawie ćwierć wieku mojego obcowania z muzyką metalową, podczas przeglądania i wertowania moich ulubionych płyt, przeglądania i podziwiania okładek i bookletów dotarło do mnie, że nasza polska ziemia zrodziła wielu wybitnych artystów malarzy i rysowników, których dzieła zdobią okładki płyt nie tylko polskich, ale także i zagranicznych zespołów, często z najwyższej półki. Każdy wie, że na świecie jest kilku rysowników, których obrazy są rozpoznawalne po kilku kreskach, po sposobie dobierania kolorów, technice wykonania. Ich okładki zdobią całe tony płyt. Wśród wielu, jednym z najbardziej chyba rozpoznawalnych jest urodzony w 1970 roku amerykański artysta EdwardJ. Repka, znany szerzej jako EdRepka, który stworzył (głównie w latach 80. i na początku 90.) okładki niezliczonej ilości klasycznych już dziś płyt z kręgu thrash i death metalu, by wspomnieć chociażby albumy Death, Megadeth, Massacre, Atheist, Sanctuary i całe tabuny innych. W pewnym momencie doszło do tego, że każdy szanujący się zespół „musiał” mieć okładkę Repki, a to z kolei doprowadziło do przesytu.

Połowa lat 90. i lata późniejsze to okres mniejszej aktywności Edwarda, wszak thrash metal był w odwrocie, wypierany przez podbijające świat zespoły z kręgu metalu klimatycznego oraz rodzący się powoli nurt zwany nu-metalem. Historia jednak lubi zataczać koło i nowa fala, czy wręcz tsunami i boom na thrash metal stały się faktem. Za oceanem powstawać zaczęły całe zastępy młodych kapel, chcących wskrzesić dawnego ducha lat 80., więc siłą rzeczy EdRepka musiał wrócić do łask. Istotnie, wiele okładek płyt nowych, świeżych zespołów ponownie przyozdobiono obrazami mistrza, czyli… wszystko po staremu.

W tej serii krótkich artykułów chciałbym jednak zwrócić uwagę na fakt, że my, Polacy, także poszczycić się możemy artystami wcale nie gorszymi od Repki, Marshalla i im podobnych. Wiele znakomitych okładek zdobiących wiele znakomitych płyt to właśnie dzieła polskich autorów, często niedocenianych, czy zapomnianych. Warto wspomnieć choćby o kilku z nich, by przybliżyć ich dzieła i zwrócić uwagę, zwłaszcza młodszych adeptów metalowej sztuki, którzy często nie zdają sobie sprawy z tego, jak dumni możemy być z naszych rodaków. W tym miejscu chciałbym od razu przeprosić wszystkich tych, których nazwiska się tu nie pojawią, jednak artystów tych jest tak wielu, że nie sposób wymienić wszystkich. Skupię się więc tylko na tych, których prace osobiście cenię sobie najbardziej.
Kto interesował się, czy interesuje nadal, historią polskiego metalu ten wie, że także w Polsce był i w dalszym ciągu jest artysta, którego nazwać by można „polskim Repką”. Mowa oczywiście o JerzymKurczaku, wybitnym artyście, który w latach 80. stworzył okładki do większości klasycznych dziś albumów metalowych, głównie wydawanych przez MetalMindProductions.

Absolwent politechniki warszawskiej, z zamiłowania rysownik, swoje pierwsze zawodowe graficzne kroki stawiał pod okiem Edwarda Lutczyna. Młody zapaleniec podjął współpracę przy realizacji kreskówki pt. „Ptak Sandy”. Nie odniósł na tej płaszczyźnie żadnego sukcesu. Nie zraziło go to jednak do rysowania i rozwijania talentu. Jak sam twierdził w wywiadzie dla internetowego magazynu Hard Rock Service, spotkanie z Tomaszem Dziubińskim, właścicielem Metal Mindu, było przełomem w jego życiu. Podjął współpracę z najpopularniejszym w Polsce wydawcą i od tamtej pory określany był jako „nadworny rysownik polskiego metalu”, głównie przez to, że praktycznie nie było płyty wydawanej przez stajnię śp. Tomasza Dziubińskiego, która by nie miała okładki JerzegoKurczaka. To on jest autorem kultowych dziś okładek najlepszych płyt takich formacji jak Kat, Turbo, AcidDrinkers,WolfSpider, Alastor, Destroyers, Dragon, Astharoth i innych. Jego łatwo rozpoznawalny styl szybko zyskał aprobatę fanów muzyki metalowej w naszym kraju, ale doceniony był także za granicą, gdzie niektóre klasyczne płyty naszych metalowych legend darzone są wielkim kultem. Charakterystyczny, bardzo realistyczny, często wręcz hiperrealistyczny sposób przedstawiania postaci i poszczególnych elementów tych obrazów to prawdziwa uczta dla wrażliwych na prawdziwą sztukę oczu. Dbałość o detale, bogata kolorystyka, gra cieni i ten dodatkowy, tajemniczy element (jakby zamglenia) sprawiają, że każda płyta nabierała szczególnego charakteru. Do najlepszych i najciekawszych okładek ja osobiście zaliczam “Oddechwymarłychświatów”Kata, “Epidemie”Turbo, czyli obrazy mogące przypominać nieco styl malarski Zdzisława Beksińskiego oraz bardzo wymowną i odważną okładkę “KingdomOfParanoia” zespołu WolfSpider, przedstawiająca siedzącego na tronie gen. Jaruzelskiego z psem o głowie Lenina u stóp, zatem nie tylko o formę chodziło, ale i o treść, przekaz, przesłanie.
