PAMPERS RECORDS. . .
Temat “My My Py” powraca po raz enty. Jak zawsze, Metal Mind tworzy problemy i potem próbuje je rozwiązywać tworząc kolejne. Taki brukselski schemat utrzymuje się od ponad trzydziestu lat. Możecie zatem zadać uzasadnione pytanie, dlaczego o tej wenezuelskiej telenoweli, zatytułowanej “Jak MMP znowu coś namieszał”, w ogóle piszę? Dlaczego zwracam Waszą uwagę na ten temat?
Tym razem nie chodzi o budząca grozę aferę, a o typową niechlujność i niebagatelny potencjał komediowy. Teatrzyk absurdu przebił bowiem zarówno “Żywot Briana”, jak i wszelkie dzieła Barei. Pozostaje mi tylko pogratulować scenarzyście.
Trzymając się pomysłu MMP, o którym będzie trochę dalej, przedstawię Wam fikcyjny scenariusz: Przychodzi zespół do wytwórni. Chce nagrać płytę. Nikogo nie dziwi widok dziesięciolatka, tłukącego w zabawkową miniperkusję, ośmiolatka, grającego na gitarze, pięciolatka na basie i – powiedzmy – jedenastolatka na wokalu. Grają Metylmanię, trasę po podstawówkach z publiką z klas I-IV, wchodzą do studia Giełda itd., itp. Na koniec wygrywają “Od Przedszkola Do Opola” w kategorii grind/death/Abba. Jak oceniacie taki scenariusz? Dla mnie metalowe Kelly Family, traktowane poważnie przez wytwórnię, to byłaby beka bez końca.
Tymczasem życie przerosło kabaret i pisanie historii na nowo nie tylko ma miejsce, ale zapewne trwałoby w najlepsze, gdyby nie bunt naszego byłego, redakcyjnego kolegi – Atreja.
Jak świetnie wiecie, MMP skorzystał z nagłej reaktywacji Destroyers i wydał dwa pierwsze krążki grupy. MMP nabrał już trochę rozsądku i odkrył prawdy podstawowe. Pierwsza z nich brzmi: to my w MMP jesteśmy uzależnieni od fanów muzyki, a nie odwrotnie. Druga: płyty kupują tylko kolekcjonerzy i najbardziej oddani sprawie, die-hardowi fani metalu i okolic. Wszelkim sezonowcom wystarcza digital i tak już raczej pozostanie. Trzeciej prawdy, głoszącej, że płyty należy wydawać porządnie, na materiałach najwyższej jakości i z szacunkiem dla twórców, kolekcjonerów i fanów, wciąż się uczą, ale należy uczciwie powiedzieć – nawet w tej materii zrobili pierwsze postępy.
Płyty pojawiły się w sprzedaży tak, jak powinny się pojawić. W pięknym, mocnym jewelu. Tłoczenie, hm… budżetowe, ale da się żyć. Element groteski i pisania historii na nowo leży jednak w szczegółach.
Debiut Destroyers, płyta “Noc Królowej Żądzy” z roku 1989, został opatrzony backiem ze składem z roku 2020. Byli jednak na tyle uprzejmi, by nie wypisywać składu z płyty “Dziewięć Kręgów Zła” (album wyjdzie nakładem Putrid Cult w październiku 2020 roku) jako tego, który ma prawo pojawić się na tej płycie. Już w tym momencie nerwy kolegi Atreja puściły i zupełnie słusznie napisał list otwarty do MMP w tej sprawie. MMP raczył odpowiedzieć ustami pani prezes Jolanty Dziubińskiej. Podobno zawiniła drukarnia. Który to już raz płyty, sygnowane logiem MMP, mają problem z drukarnią?
Przypomnijmy, że to właśnie Atrej dokonał cudu i postawił zespół Destroyers ponownie na nogi. Odpowiadał za wszystkie sukcesy sceniczne kapeli z roku 2019. Dzięki tamtym osiągnięciom zespół nabrał wiatru w żagle i stworzył najlepszą płytę w historii tej grupy. Moje przemyślenia na ten temat są kilka postów wcześniej, więc każdy, kto chciałby się dowiedzieć, dlaczego tak wspieram nową płytę Destroyers, znajdzie więcej niż wyczerpująca odpowiedź w tamtym tekście.
MMP zawsze miał dryg do promocji. Po zwyżce popularności Destroyers, oraz na krótko przed premierą nowego albumu pojawiły się więc nagle reedycje starszych krążków i to we wspomnianym jewelu. Wydania wcześniejsze były w koszmarnej jakości digipackach. Wiem, bo mam i muszę się z nimi obchodzić, jak z jajkiem.
Dla wielu byłby to zapewne koniec tej historii. Kilkuletni Siwy nagrywałby wg MMP bębny na płytę w 1989 roku. Zrobiłoby się update na Metal Archives i tyle. Metalowe Od Przedszkola Do Opola wydałoby swoje zmanipulowane owoce, a Wojtek Zięba, facet odpowiedzialny za gary na tej płycie, zniknąłby za sprawą serii pomyłek z annałów. Jest jednak ciąg dalszy. Na aktualnej reedycji MMP albumu “Niedole Cnoty” z 1991 roku w środku książeczki ponownie pojawia się skład z roku 2020. Nawet jest podany, jako aktualny, a ten oryginalny – delikatnie rzecz nazywając – nie został jakoś szczególnie wyeksponowany. Prawie wyszło więc na to, że Dominik Dudała, Tomek Owczarek z Łukaszem “Siwym” Szpakiem na czele grali na wszystkich płytach Destroyers. Siwy we wczesnej podstawówce, a reszta w okresie prenatalnym, lub jeszcze wcześniejszym.
Pytanie, jakie należy zadać, brzmi następująco: Ja rozumiem znaczenie clickbajtów, zasady kontrolowanej kontrowersji, skil sprzedażowy, etc. Są jednak granice takich tricków promocyjnych. Jedną z nich jest nie wymazywanie ludzi z historii, inną nie zmienianie przeszłości pod bieżące potrzeby.
Tak, wiem – przykład idzie z góry. Choćby termin kłamstwa absolutnego, dowcipnie nazywany “polityką historyczną”. Twierdzę jednak, że takie budowanie sobie clickbajtów nie jest OK. Po tym, jak ten zabieg pojawił się na obu reedycjach, wysuwam przypuszczenie, iż jest to działanie świadome, obliczone na kolekcjonerów, którzy rzucili się kupić rary z tymi trickami. MMP oczywiście obiecuje podmianki, etc. Co jednak w ludzi już poszło, to ich. Wiem po sobie.
Thilo Laschke