SPISANE NA KACU #11
Właściwie to nie wiem, czy kiedy poszczę ten tekst do publikacji, polski oddział LIVE NATION zdecyduje się już podać ceny biletów na lipcowy koncert IRON MAIDEN, czy jeszcze z tym poczeka. Kiedyś jednak fan zespołu znad Wisły musi dowiedzieć się, ile go ta przyjemność będzie kosztować. Podniesie się więc rwetes, że złodziejstwo, draństwo i takie tam, ponieważ, kochane metale, chyba nikt nie ma wątpliwości, że Live Nation znowu Was wydoi.
Wydojenie fanów Iron Maiden leży w interesie Live Nation. Oni robią ten koncert po to, by na nim dobrze zarobić. A że zmonopolizowali sobie w Polsce organizację dużych koncertów, nie muszą się niczym martwić. Ot, skalkulują sobie ceny na poziomie, byście ledwo zipiąc jakoś dali radę to zapłacić. Najwyżej pooszczędzacie sobie potem przez kilka miesięcy. Co tam, to przecież Iron Maiden, prawda?
Gdy już te ceny będą znane i ten rwetes się podniesie, ten i ów stwierdzi trąbiąc o tym publicznie, że nie będzie płacić złodziejom, tylko wybierze się na Iron Maiden np. do Pragi. Bo tam ceny w rozsądnych granicach. Cóż, fajnie, tylko że Live Nation ma to w dupie. Wszyscy do tej Pragi nie pojedziecie, a bunt pojedynczych osób Live Nation nie interesuje. Oni i tak wyprzedadzą koncert do ostatniego biletu. A czy akurat wydoją Kowalskiego, czy kogoś innego, jest im wszystko jedno…
Bo przecież na ten Iron Maiden, zrobiony przez Live Nation, tłumnie pójdziecie. Do głowy by Wam nie przyszło, że jak ktoś Was doi z Waszej kasy, to można byłoby odpuścić. Przyjeżdża Iron Maiden, to polski fan metalu dostaje amoku. Zapłaci każdą sumę… Na tym właśnie bazuje Live Nation. Zresztą zupełnie im się nie dziwię. Dlaczego mieliby zjechać ze swoich cen, skoro wiedzą, że i tak te bilety kupicie? Niestety, prawdą zaś jest, że by skutecznie na nich ponaciskać, należałoby zacząć organizowane przez nich koncerty odpuszczać. I to nieważne, jak bardzo cenimy sobie artystów, którzy mają do nas przyjechać. Po prostu włączyć rozsądek i powiedzieć sobie: tak wygórowanych sum nie płacimy, odpuszczamy! Tyle że nie w pojedynkę. Pojedynczo to sobie możecie ponarzekać w Internecie (i pewnie to będzie wszystko, co się realnie stanie…). Gdybyście jednak porozumieli się między sobą i tego porozumienia dotrzymali, miałoby to jakieś szanse. Live Nation opuszczą swoje ceny tylko w przypadku, kiedy ich zyski nie osiągną pułapów, jakie sobie założyli. W żadnym innym wypadku nie mają powodów, by to zrobić. Musielibyście więc zacząć odpuszczać. Nie jeden ich koncert, ale masowo, systematycznie…
Ale tak się nie stanie. Lepiej dać się wydoić. Po raz pierwszy, piąty, dziesiąty… Po co np. odkryć, że prócz Iron Maiden, Metallicy, czy Kiss, w Polsce grywają też inne bandy – wcale nie gorsze, choć mniej znane? Po co się dowiadywać, że z racji mniejszej popularności danej grupy gra ona w klubie, a taki występ daje zupełnie inne poczucie takiego… bliższego obcowania z muzykiem, jako artystą i twórcą? Klubowe gigi można olać, choć fortuny nie kosztują, a na gigantyczne koncerty, robione przez Live Nation, trzeba się zarżnąć finansowo i jechać… Może ja już za długo mieszkam poza Polską, bo tego nie rozumiem. Do Niemiec też Iron Maiden przyjeżdża, ale ceny biletów są na “miejscową kieszeń”. U Czechów ponoć też będą na ich kieszeń… Dlaczego? Bo może oni nie daliby się zwariować i powyżej pewnego, cenowego pułapu na daną sztukę by nie poszli? Warto byłoby się nad tym zastanowić… Pomyślę w międzyczasie, gdy będę obserwował Wasze niezadowolenie z ogłoszonych przez Live Nation cen, oraz warunków uczestnictwa w koncercie (np. przegięcia z wielkością najdroższych sektorów, też normalka…) i patrzył, jak organizator znów wyprzedaje swoją imprezę do ostatniego miejsca.
Tomasz Urbański