SPISANE NA KACU #12
SZALEŃSTW PIOTRA LUCZYKA CIĄG DALSZY…
PIOTR LUCZYK, zapewne przy wsparciu oddelegowanych na ważne, internetowe odcinki przyjaciół, nie przestaje ścigać fanów KAT za umieszczanie na YouTube filmów z koncertów, granych przez KAT & ROMAN KOSTRZEWSKI. Czym mu podpadli sympatycy jego własnego bandu, bo przecież bycie fanem Kata z Romanem nie wyklucza kibicowania także Kat bez dodatków w nazwie, Bóg jeden raczy wiedzieć (hehehe… jak to brzmi w przypadku tych artystów…). Dlaczego przeszkadza mu promocja pośrednio także jego zespołu, też nie rozumiem. Po prostu jest, jak jest…
Napisałem kiedyś, że jeśli Luczyk ze swoją wersją Kat nagra płytę taką, na jaką wskazywał pierwszy, wykrojony z niej singiel, zyska mój duży szacunek. Wówczas zyskał. Bo nagrał – wiem, że tu się powtarzam – taką płytę, jaką chciał nagrać, a nie taką, jakiej oczekiwali od niego ludzie. I choć “Without Looking Back” nie jest, jak po całym Internecie zapewniał przyjaciel artysty, rewelacją, która położy na kolana całą konkurencję, to jednak jest to w moim odczuciu album słuchalny. Mający swoje wady, ale przyzwoity. Świata z nim się nie zawojuje, jednak powodów do beki też nie ma. Przyznam szczerze, że nie rozumiałem tej nagonki na Luczyka i jego ekipę z powodu, że nagrali krążek, który mocno odjechał od dawnego stylu Kat. Styl wielokrotnie zmieniał BLACK SABBATH, zmieniał RUNNING WILD, zmieniało wiele innych zespołów. Na dłuższą metę nikomu to nie przeszkadzało. Bo czy jak ktoś jest fanem “Sabbath Bloody Sabbath”, to nie może być fanem “Heaven And Hell”, albo “Tyr”?
Ale to, co Piotr Luczyk wyprawia w chwili obecnej, po prostu jest niskie. Nigdy nie słyszałem, by STEVE HARRIS, lub sztab pracujących dla IRON MAIDEN ludzi usuwał cokolwiek PAULOWI DI’ANNO, choć ten rzadko kiedy wymieniany jest jako współtwórca czegokolwiek z dorobku Żelaznej Dziewicy. Paul, choć w swoim dorobku ma płyty przewyższające wszystko to, co nagrał wespół z Iron Maiden (choćby fantastyczny, czyściuteńko heavy metalowy album “Murder One”), od lat jedzie na twórczości Iron’s, bo takie są prawa rynku. Ludziom często podoba się to, co znają… Po twórczość Dziewicy sięga też na koncertach BLAZE BAYLEY i także z tego tytułu nikt nie czyni mu wyrzutów. Iron Maiden prowadzony jest przez jeden z najlepszych managementów świata i panowie Smallwood, oraz Taylor, rozumieją, iż jeśli np. w sieci pojawi się taki “Sanctuary”, wykonywany przez aktualny band Paula Di’Anno, to zyskuje też Iron Maiden. Bo nawet przy kapeli tak wielkiego formatu zawsze może znaleźć się ktoś, kto z tymi dźwiękami jeszcze się nie zetknął i wiedziony ciekawością sięgnie po muzykę pierwowzoru. Czemu Luczyk tego nie kuma, nie rozumiem…
Na twórczości swoich dawnych, bardziej znanych bandów, budowało swe kariery wielu artystów. Choćby TIM “RIPPER” OWENS zagrał kiedyś trasę, opartą wyłącznie na kawałkach z okresu swojej bytności w JUDAS PRIEST. Ale Luczyk Kostrzewskiemu najchętniej zakazałby nawet występów. Był moment, kiedy pomyślałem, że ta akcja na YouTube to po prostu jakiś sposób Luczyka na promocję. Na przypomnienie metalowcom w Polsce, że oprócz Kata z Romanem istnieje jeszcze ten drugi Kat, który też nagrał album. Bo o “Without Looking Back” w mediach ucichło i może przydałoby się rozruszać zainteresowanie. W końcu bez tej szopki na YouTube nie zajmowałbym się teraz Luczykiem, a nieważne, jak piszą, byleby nie przekręcali nazwy. Skłaniam się jednak ku tezie, że jest to zwykła, małostkowa zawiść rozczarowanego muzyka, który po prostu z Kostrzewskim przegrał. Bo chyba już nikt nie ma wątpliwości, że “Popiór” popularnością i wynikami sprzedaży “Without Looking Back” pobił. Na dzień dzisiejszy to Kostrzewski jest górą i kiedy fani Kat mówią o zespole, to mają na myśli wariant z Romanem. To frustrować musi. Tyle że mimo wszystko trzeba umieć zachować się godnie…
Podobno, panie Piotrze, w Waszym Kat macie czarną listę dziennikarzy, z którymi nie rozmawiacie. Bo kiedyś napisali coś niepochlebnego o Waszej twórczości. Informował mnie o tym jeden z muzyków pańskiego, aktualnego składu – jeśli nie daje pan wiary, mogę przesłać screeny. Tego też nie rozumiem. Bo przecież, jak napisałem wcześniej, nieważne, jak piszą, byle nie przekręcili nazwisk i nazwy. Pan tego nie łapie? Pan tyle lat w tej branży… Na dzień dzisiejszy Roman Kostrzewski jest górą. To Kostrzewski, a nie Luczyk w dniu dzisiejszym jest Katem. Być może to się kiedyś zmieni. Ale na to trzeba byłoby ciężko pracować. Skoro z “Without Looking Back” nie wyszło, to zrobić kolejny album. Zadbać, choćby z własnej kieszeni o szeroko zakrojoną promocję, bo wciśnięcie K.K. DOWNINGOWI Waszej płyty w łapę i strzelenie mu fotki niczego nie załatwia. Walczyć o swoje po prostu… Byłoby to z korzyścią dla nas – fanów, bo Kostrzewskiego też zapewne zmusiłoby do “szybszego biegu”. A tak to pokazuje się pan z jak najgorszej strony. Ostatecznie zraża pan do siebie ludzi i… jeszcze chwila, a sytuacja stanie się już nie do odwrócenia. Wówczas okazać się może, iż rzeczywiście Kat jest jeden i to nie ten, którego pan by sobie życzył. Jeśli tego w Waszym zespole chcecie, proszę prowadzić swoją wojenkę z uploaderami na YouTube dalej…
Tomasz Urbański