SPISANE NA KACU #14
Towarzysz Vikernes raczył otworzyć dziób. Wytrysk jego “mądrości” tym razem ochlapał m.in. Polskę…
Zachowanie naszego Kochanego Mordercy wcale mnie nie dziwi. Więcej – uważam, że to jest wykalkulowane. Koleś załatwił sobie przecież promocję swojej gęby, na którą nie wydał złamanego centa. Ot, taki tani – jak to kiedyś poleciało w polskim kabarecie – “chłyt maketingowy”. Nic więcej…
Co mnie w tej sprawie martwi, to zachowanie naszych mediów. Bo te na tweeta Kochanego Mordercy po prostu się rzuciły. No tak, gorący news… Tak jadący po bandzie wysryw czytelnicy kupią, jak świeże bułeczki… Czasem jednak chciałbym móc być naiwny. Uwierzyć w to, że nie wszystko we współczesnym biedadziennikarstwie robi się dla “fejmu” i klików.
Co mnie naprawdę dziwi, to fakt, że część polskich fanów twórczości Kochanego Mordercy próbuje swego półboga po tej wypowiedzi bronić. Tu i tam pośmiałem się z komentarzy, że “on tak mówi, bo nie zna Polski”, albo że “w sumie ma rację”. Ludzie! Vikernes, ujmując rzecz delikatnie, nigdy intelektem nie błyszczał, ale tyle to we łbie ma, by potrafić swoją wypowiedź obliczyć na konkretny efekt. I swoje już osiągnął. Niby tylko tweet, a wieść o nim rozeszła się wszędzie…
Naprawdę nie wiem, dlaczego miałbym przejmować się zdaniem Kochanego Mordercy na jakikolwiek, dotyczący Polski, czy każdy inny temat. Towarzysz Vikernes swą wiedzę o Kraju Nad Wisłą czerpie z telewizyjnych, lub sieciowych newsów. To mi dopiero autorytet… Zobaczył film o dziewczynkach z Bangkoku i dzięki temu wie, jak żyją Tajowie… Ale nawet nie o to chodzi. Niby dlaczego ktoś ma w ogóle zwracać uwagę na jego ględzenie? Bo nagrał kilka nutek, które pasują części metalowców? OK., to mógłbym go wysłuchać, jakby nawijał o swojej muzyce. Albo o norweskim pierdlu – w tej kwestii jego wiedza bez dwóch zdań znacznie przewyższa moją. Ale jak gada o krajach, w których nie był nawet z dwudniową wycieczką – po co takimi pierdołami w ogóle się zajmować?
Ktoś mi kiedyś powiedział, że oprócz muzyków głupsi bywają tylko aktorzy. Nie podzielam tej opinii. Nie uważam muzyków ani za gorszych od siebie, ani za lepszych. To tacy sami ludzie, jak Kowalski z huty, czy Malinowska ze sklepu. Tyle że dzięki popularności ich wypowiedzi często “sięgają” dalej. A nie zawsze powinny. Bawi mnie setnie, jak któryś z grajków opowiada się np. po jednej ze stron jakiegoś sporu politycznego. W mainstreamie jest np. taki czub, jak Bono. On też m.in. świetnie wie, jaki u nas jest stan demokracji… Chętnie zapytałbym takich rozpolitykowanych muzyków o to, jakie mają podstawy do wygłaszania swoich sądów? No, nie to, że chcę im kazać się zamknąć. Każdy ma prawo do swojego zdania. Ale żeby wypowiedź grajka traktować, jak wyrocznię? Zazwyczaj muzyk nie ma większego rozeznania w niuansach tego świata od przeciętnego człowieka. Nie miewa w tym kierunku ani wykształcenia, ani szerszych od zwyczajnego Nowaka doświadczeń. Jest taki sam, jak my. Niech więc sobie gada, jak chce, ale pamiętać należy, że to zdanie nie jakiegoś guru, ale zwykłego człowieka. Tylko zwykłego człowieka…
Leci dziewiąty rok, odkąd mieszkam w Niemczech. Na co dzień widzę, co się dzieje w tym kraju. Widzę sklepy, które dawniej prowadzone były np. przez Włochów, a dziś przejęli je Turcy i zrobili markety z żywnością halal. Mogę “podziwiać” nowopowstające meczety, czy półoficjalnie szkoły koraniczne. Mogę też popatrzeć, jak rdzenni mieszkańcy Niemiec schodzą z drogi muzułmanom na każdym kroku. Albo w inną stronę – mogę się wybrać na wycieczkę do Karlsruhe, by trzasnąć sobie fotkę przy zupełnie legalnie i z oficjalną pompą odsłoniętym jakiś miesiąc temu pomniku Lenina. Wiele mnie od Kochanego Mordercy dzieli. Ja piszę o tym, co widzę za oknem, on pieprzy na temat tego, co zasłyszał. Ale ma racje, że w Polsce jest wielu chrześcijan. Ze swej niemieckiej perspektywy powiem – pasuje mi to.
Dla Kochanego Mordercy mogę sobie być “nacjonalistycznym, chrześcijańskim fanatykiem, obwiniającym wszystkich za swoją głupotę i winiącym Niemców za wszystko, co złe”. Zwyczajnie mi to dynda. Choć wspomnę jeszcze, że z tymi Niemcami to też dobry marketing. Polaków i Niemców łatwo rozgrywać przeciw sobie. Ale przestaję już się tym zajmować. Ciężkie, ołowiane chmury zawisły mi za oknem. Będzie burzum i deszczum, nie wiadomo, kiedy słońcum. Pranie trzeba zdjąć… I to mnie obchodzi dużo bardziej, niż jakieś kretyńskie tweety.
Tomasz Urbański