RECENZJA #5
ASTRAL DOORS – BLACK EYED CHILDREN
(2017 Metalville)
Gdyby Ronnie James Dio chodził jeszcze po Ziemi, nagrałby dokładnie taka płytę. No może prawie taką, gdyż znajdziemy tu fragmenty, w których szwedzcy muzycy nieśmiało wychylają się z ramek stylistyki Dio, ale jest ich naprawdę niewiele. Nils Patrik Johansson, oraz piątka jego kolegów muszą być zakochani w estetyce Ronniego, jak i w heavy metalu lat osiemdziesiątych. „Black Eyed Children” brzmi tak, jakby Szwedzi wręcz obsesyjnie chcieli uciec od nowoczesności. Nie produkcyjnie – stuff jest bardzo przejrzysty i myszką nie trąci. Ale te aranże… długie, proste riffy, praktycznie brak napieprzania na dwie stopy – kwintesencja starego grania.
Astral Doors nagrywał już trochę inne, bardziej epickie płyty. Brzmiały one nieco bardziej oryginalnie. Ale tu? Praktycznie wszystkie numery z najnowszego krążka Szwedów mogłyby wylądować na takim „The Last In Line”, czy „Dream Evil”. Ładnych parę lat grania, a ma się wrażenie, że zespół nawet nie szuka własnej drogi. Mało tego – to, że Johansson śpiewa bardzo podobnie do Ronniego, wiedzą wszyscy, którzy się z muzyką Astral Doors zetknęli. Ale są tutaj momenty tak zbieżne, że nie da się ich wytłumaczyć faktem, iż obaj wokaliści mają podobne głosy. Pewne rzeczy zostały skopiowane świadomie i koniec!
I co? Mimo klonowania patentów solowego bandu wokalisty Black Sabbath i Rainbow słucha się Astral Doors świetnie. Mamy tu dużo dobrej, heavy metalowej muzyki, zróżnicowanej w tempach i nastroju. Tak jak u Dio, czasami zadłużającej się w hard rocku lat siedemdziesiątych. Niby to wszystko wtórne, ale… chwyta za serce. Mistrz Ronnie już niczego nowego dla nas nie nagra. Chyba że „po drugiej stronie lustra”. I Astral Doors w jakiś sposób wypełnił tę lukę. Bo mimo tego, że w takim „Good vs. Bad” trochę zapachnie lepszymi momentami z dorobku Hammerfall, a „Slaves To Ourselves” też pożegluje w nieco inne rejony, wątpię, by istniał fan twórczości Ronniego, który nie zakocha się w „Black Eyed Children”. Ja jestem przez ten album kupiony.
Jeśli potraficie przełknąć fakt, że najnowszy krążek Dio nagrał ktoś inny, ten album zdecydowanie jest dla was.
OCENA: 4
SKALA OCEN: 1 – dno 2 – słabizna 3 – przeciętna 4 – dobra 5 – bardzo dobra 7 – rewelacyjna/ponadczasowa
Tomasz Urbański