RECENZJA #61
BLACKSNAKE - BLOOD OF THE SNAKE
(2017 Defense Records)
Dostałem do ręki płytę polskiej formacji, o istnieniu której wcześniej nie miałem bladego pojęcia. No to dalej, do sieci, poszukać jakichkolwiek informacji na temat Blacksnake. „Blood Of The Snake” to, jak się okazuje, trzecia płyta pochodzącego z Przemyśla bandu. Natknąłem się na informację, że zespół stylistycznie prezentuje „stoner / doom / thrash metal”. Nie wiem, jak to było na poprzednich wydawnictwach grupy, ale do „Blood Of The Snake” taka szufladka po prostu ma się nijak. Być może zresztą kapela powinna sobie takie określenie poczytać za komplement, ponieważ jeśli ktoś użył takiej zbitki aż trzech gatunków ciężkiego grania, to nie za bardzo wiedział, jak muzykę bandu określić. A to by znaczyło, że w dźwiękach Blacksnake jest coś oryginalnego.
Stonera to tu trochę znajdziemy, ale doom? Riffów, zagranych w powolnych, monumentalnych tempach jest tu jak na lekarstwo. Podobnie thrashu na tej płycie jakoś się nie dosłuchałem. Sporo tu za to heavy metalu, sporo estetyki, charakterystycznej dla Black Label Society, albo Danzig, znajdziemy dużo odniesień do starego, dobrego hard rocka… I niby te wszystkie patenty ktoś już wcześniej zagrał, ale Blacksnake wymieszali dźwięki tak, że naprawdę dobrze się ich płyty słucha. Wiele się dzieje. Kompozycje uciekają od wszelakich, utartych schematów. Zaskoczą zwolnieniem, nieszablonowymi aranżami, niespodziewanym zwrotem akcji. Przyznam się szczerze, że fanem stonera nie jestem, twórczość Glenna Danziga traktuję z rezerwą, a Zakka Wylde’a najbardziej lubię na płytach Ozzy’ego. Ale Blacksnake zaserwował takie dźwięki, które nawet mnie potrafiły wciągnąć. Heavy metal jednak tu dominuje, ale dzięki różnorodności inspiracji tworzących formację muzyków na „Blood Of The Snake” brzmi w świeży, nieoczywisty sposób.
Fajna płyta. Dobrze skomponowana. Aranże naprawdę dojrzałe, oparte na klasycznym, hard rockowo metalowym instrumentarium, choć znajdzie się tu miejsce np. dla solóweczki na skrzypcach, które w „Rock’n’Rollin All Day” nie tylko jest potrzebne, ale wręcz niezbędne. We wspomnianym kawałku, wraz z wokalistą grupy, Kamilem Rusieckim, gościnnie zaśpiewała obdarzona mocnym, ciekawym głosem Dominika Kobiałka i ten wokalny duet sprawia, że ów numer jest jeszcze bardziej intrygujący. Frontman Blacksnake także dysponuje ciekawym wokalem. Śpiewa w średnich rejestrach, czasem w jego manierze odezwie się wspominany już Glenn Danzig, choć Kamil głos ma zdecydowanie wyższy i o innej barwie. Ciekawostką na „Blood Of The Snake” jest fakt, iż w komponowaniu dwóch songów – tytułowego i „Things Have Changed” – udział wziął inny śpiewak, Piotr Bałajan i to właśnie jemu w nich powierzono rolę wokalisty. Zanim wysłuchałem albumu, obawiałem się, że te numery z resztą materiału zabrzmią po prostu niespójnie. Na szczęście nic z tych rzeczy. Rusiecki i Bałajan, choć się od siebie różnią, poruszają się w podobnej tonacji. Płyta pozostawia po sobie wrażenie, jako całość, a nie podobny kompilacjom zlepek elementów.
Fajnie było kilka lat temu poznać się z Tomkiem Urbańskim i trafić do ekipy Metal Revolt, bo dzięki temu dostało mi się sporo interesujących wydawnictw z polskiej sceny metalowej, o której wcześniej nie miałem większego pojęcia. Blacksnake to kolejny zespół, któremu będę chciał przyjrzeć się bliżej i myślę, że wielu fanów nieszablonowego grania mogłyby te dźwięki zainteresować. Bo jak tu formacji przypisać dokładną szufladkę? Hard rock? Heavy metal? Chyba nie tak do końca. Nawet jeśli upchnąć tę muzykę na siłę do którejś z tych przegródek, to i tak będzie brzmieć inaczej niż reszta spakowanych w niej kapel. Mimo iż skomponowana w oparciu o dobrze znane nam patenty.
To teraz czekam jeszcze na jakiś koncert Blacksnake na południu Niemiec. Przyjdę na taki gig na pewno!
OCENA: 4
SKALA OCEN: 1 – dno 2 – słabizna 3 – przeciętna 4 – dobra 5 – bardzo dobra 7 – rewelacyjna/ponadczasowa
SKALA OCEN: 1 – dno 2 – słabizna 3 – przeciętna 4 – dobra 5 – bardzo dobra 7 – rewelacyjna/ponadczasowa
Matthias König