RECENZJA #74
FLOTSAM AND JETSAM – THE END OF CHAOS
(2019 AFM)
Cóż za debilna okładka! Ciekawe, czy na płytę, którą “zdobi” ten komputerowy bohomaz, ktokolwiek zwróciłby uwagę, gdyby nie było na niej logosa Flotsam And Jetsam. Choć jeśli przypomnieć sobie “arcydzieło”, jakie wylądowało na debiutanckim “Doomsday For The Deceiver”, zawsze mogło być gorzej…
Flotsam And Jetsam – kapela o stu twarzach. Wyrośli współtworząc amerykańską scenę thrash metalową. Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych tę formację wymieniało się jednym tchem wespół z Exodus, Slayer, Forbidden, czy Anthrax. Potem zaczęły się eksperymenty. Takich “High”, czy “Unnatural Selection”, wielu fanów thrashowania nie przetrawiło do dziś. I choć to, co Michael Gilbert, Eric Knutson i towarzyszący im muzycy nagrywali ostatnio, częstokroć bliższe było korzeniom formacji, to jednak amerykański kwintet wciąż podążał własną ścieżką. Właściwie to nigdy nie wiadomo. Czego się po nich spodziewać…
Statek o nazwie “The End Of Chaos” także do thrash metalowego portu nie przybił. Flotsam And Jetsam znowu zaskakuje. Gdzie szukać odniesień do najnowszych dźwięków kapeli? Hm… przyszedł mi do głowy album “Symbol Of Salvation” Armored Saint. Bo na nowym wypieku ekipy Gilberta i Knutsona są oczywiście naprawdę ciężkie riffy, jest dużo energii i mocy, ale i też ogromna ilość dobrych melodii. Tą płytą chłopaki przesunęli się w stronę amerykańskiej, tej mocnej odmiany power metalu. Tak samo, jak “The End Of Chaos”, brzmią ostatnie płyty Helstar, czy Vicious Rumors. I trzeba powiedzieć, że Flotsam And Jetsam w US powerową szufladkę wpasowali się znakomicie…
Można nie przepadać za tym, co muzycy formacji nagrywali w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych, można być – zwłaszcza będąc zagorzałym fanem thrashu – nie do końca usatysfakcjonowanym współczesnym obliczem Flotsam And Jetsam, ale nie sposób nie zauważyć, iż z biegiem swojej kariery muzycy z raczej przeciętnych grajków przeistaczali się w niezwykle precyzyjnie działające maszyny. “The End Of Chaos” pod względem wykonawczym po prostu jest perfekcyjny. Znajdziemy tu całą masę świetnych riffów, doskonałe sola, bas, który nie jest jedynie pulsującym tłem, także Knutson, jako śpiewak, jest fachowcem z najwyższej półki. O jego poziomie wielu metalowych krzykaczy może jedynie śnić… Na tle fantastycznych instrumentalistów jednak i tak nie sposób nie zauważyć i nie wyróżnić kapitalnej pracy bębnów nowego nabytku zespołu, Kena Mary’ego. Cały album to właściwie popis perkusisty, znanego dotąd głównie z Fifth Angel, Impelitteri i Chastain. Garowy rozszalał nam się tu do tego stopnia, iż momentami ma się wrażenie, że gość gra po prostu permanentne solo, które… znakomicie komponuje się z tą muzyką. Perkusista idealny – dzięki niemu siła przekazu, jaki generuje Flotsam And Jetsam, jest stokroć silniejsza.
Hm… napisałem, że pod względem wykonawczym amerykańska formacja sprawiła się wyśmienicie, a kompozytorskim? Mimo iż też jest bardzo dobrze, trochę pogrymaszę. I to nie dlatego, że może podobnie do wielu fanów pierwszych płyt kapeli chciałbym od Flotsam And Jetsam dostać stricte thrash metalową płytę. Pasuje mi US power w ich wykonaniu również. Tym bardziej, iż poparty znakomitym, mocnym, selektywnym i przejrzystym brzmieniem. Ale obok świetnych numerów, takich jak “Recover”, albo “Slowly Insane”, znajdziemy np. taki “Unwelcome Surprise”, który w moim odczuciu jest świetnie zaaranżowanym, ale jednak wypełniaczem. “The End Of Chaos” mogłaby więc jeszcze zyskiwać, gdyby była trochę… krótsza. Ale i tak tych dźwięków po prostu słucha się świetnie. Mimo charakterystycznej dla US poweru melodyjności tego stuffu nie ma tu spadku agresji i mocy w tych numerach. “The End Of Chaos” kipi energią. Płyta wciąga, zatrzymuje uwagę i zmusza do skupienia się nad tym materiałem, a jednocześnie jest bardzo chwytliwa. Posłuchajcie choćby refrenu w wieńczącym podstawowy zestaw kawałków “The End”. Majstersztyk to mało powiedziane!
Trafiło do nas japońskie wydanie “The End Of Chaos”, sygnowane logiem King Records, warto więc wspomnieć, iż bonusem na tej płycie w Kraju Kwitnącej Wiśni jest utwór “Another One”. Świetny kawałek, kto wie, czy nie jeden z lepszych w całym zestawie. Trochę szkoda, że zmarnowany jedynie na bonus…
Jestem naprawdę ciekaw, jakie “The End Of Chaos” wzbudzi emocje i jak płyta zostanie przyjęta, gdy one już opadną. Bo przecież w świadomości wielu fanów metalu Flotsam And Jetsam to ciągle thrash metalowa załoga. Mimo tych wszystkich zmian stylistycznych, mimo iż wielokrotnie zespół żeglował po innych wodach. Nie na US power więc nastawiali się fani grupy i… najpierw trzeba będzie poradzić sobie z zaskoczeniem. Acz jak już się przez to przebrnie, to chyba nikt nie odrzuci tak dobrego stuffu.
OCENA: 5
SKALA OCEN: 1 – dno 2 – słabizna 3 – przeciętna 4 – dobra 5 – bardzo dobra 7 – rewelacyjna/ponadczasowa
SKALA OCEN: 1 – dno 2 – słabizna 3 – przeciętna 4 – dobra 5 – bardzo dobra 7 – rewelacyjna/ponadczasowa
Tomasz Urbański