RECENZJA #65
INTERNAL QUIET - WHEN THE RAIN COMES DOWN
(2016 wydanie własne)
Nie jest to płyta nowa. Ekipa z Aleksandrowa Łódzkiego cały czas jednak promuje ten materiał na koncertach. I chyba warto, bo płyty, wydawane przez zespoły własnym sumptem, nie docierają od razu wszędzie, a muzyka, zawarta na debiucie Internal Quiet, naprawdę warta jest poznania.
Cieszy mnie już sam fakt, iż muzycy opisywanej tu formacji dorobili się już grona swoich fanów. Może nie ogromnego, ale ktoś jednak chce słuchać tych dźwięków. Kiedy posłuchałem “When The Rain Comes Down” po raz pierwszy, pomyślałem sobie, że dotarcie do odbiorców z taką płytą wcale nie musiało być łatwe. Polskie, metalowe środowisko ma swoją, nie spotykaną nigdzie indziej specyfikę. Czasem mam wrażenie, iż w naszym grajdołku od tego, czy zespół tworzą dobrzy muzycy, istotniejsze jest, czy grają ciężko. Internal Quiet ciężkim bandem nie chce być za cholerę. To nie jest muzyka do machania łbem, to nie są dźwięki, przy których pod sceną rozkręci się młyn. Sławomir Papis i jego ekipa przenosi nas w zupełnie inne rejony. “When The Rain Comes Down” skłania nas do zasłuchania się, zatrzymania w pół drogi, zadumy…
Stylistycznie Internal Quiet porusza się na styku heavy metalu i metalu progresywnego. Czyni to jednak w sposób nietuzinkowy. Próbowałem dla tej płyty poszukać jakichś odniesień i… zostałem z niczym. Przyszedł mi do głowy jedynie album “Tangled In Dream” australijskiego Vanishing Point, ale chyba tylko pod względem charakterystycznego, pastelowego klimatu. Kompozycje aleksandrowskiej formacji są doskonale zaaranżowane, wiele w nich polotu i pasji, muzycy na tej płycie zagrali z sercem. Również śpiewak, znany już na naszym rynku muzycznym Maciej “Rocker” Wróblewski, fuszerki nie odstawił. Płyta Internal Quiet wymaga poświęcenia jej pełnej uwagi. Odpowiedzialny za powstanie wszystkich numerów Papis wytopił je inteligentnie. Zaciekawiają, wciągają, nie pozostawiają słuchacza obojętnym. To, że zespół, jeśli chodzi o swoją nazwę, chętnie korzysta ze skrótu IQ, raczej nie jest dziełem przypadku.
Sama nazwa przypadkowa też chyba nie jest, bo debiut aleksandrowskiej formacji adresowany jest do bardzo konkretnych słuchaczy. Jak już pisałem wcześniej, łbem sobie przy tych dźwiękach nie pomachamy. Na “When The Rain Comes Down” nie ma mowy o typowym dla heavy metalu pierdolnięciu. Ten krążek raczej nas wyciszy niż pozwoli nam wyładować energię. I choćby dlatego jest czymś zupełnie innym niż dźwięki, z którymi zwykle stykamy się na metalowym poletku. Ma to swój urok, choć z pewnością muzyka Internal Quiet nie jest propozycją dla każdego.
Niestety, kuleje troszkę brzmienie. Sławomir Papis w Internal Quiet jest człowiekiem – orkiestrą. To również on kręcił gałkami (czy też bawił się komputerem…) przy nagraniach “When The Rain Comes Down”. I chyba jeszcze nie wszystko do końca się tu udało. Szczególnie brzmienie perkusji pozostawia sporo do życzenia. Nie jest może “kartonowe”, ale brakuje mu do pełnej mocy i wyrazistości. Cóż, bębny są bardzo wymagającym przy nagraniach instrumentem. Nie wiem, czy to kwestia studyjnego sprzętu, braku odpowiedniego pomieszczenia, czy może niewielkiego jeszcze, realizatorskiego doświadczenia. Choć może się czepiam. Wielokrotnie zdarza mi się z niekłamaną przyjemnością słuchać znacznie gorzej zarejestrowanych płyt. Po prostu nigdy nie jest tak, by nie mogło być lepiej…
Fajnie się tego słucha. “When The Rain Comes Down” to idealna propozycja na zimny, deszczowy dzień po ciężkim dniu pracy. Nie zadziała, jak energetyzer, ale uspokoi i odpręży. Bardzo mnie też ciekawi, w jakim kierunku Internal Quiet pójdzie dalej? Jaki będzie następca naprawdę udanego debiutu Aleksandrowian? Bo coś mi się wydaje, że muzycy jedynie uchylili tu rąbka swoich możliwości. Być może ów akt pierwszy przygotowuje nas na idące znacznie dalej eksperymenty?
Hm… progresywno heavy metalowy album, w którym nie chodzi o przysłowiowego “kopa”, a mimo to słucha się go z zainteresowaniem. Przed przesłuchaniem “When The Rain Comes Down” nawet nie bardzo umiałbym to sobie wyobrazić. Krążek Internal Quiet naprawdę jest oryginalny, choć… jak pisałem, nie dla każdego. Warto jednak przynajmniej raz posłuchać tej płyty i samemu wyrobić sobie na jej temat zdanie.
OCENA: 4
SKALA OCEN: 1 – dno 2 – słabizna 3 – przeciętna 4 – dobra 5 – bardzo dobra 7 – rewelacyjna/ponadczasowa
SKALA OCEN: 1 – dno 2 – słabizna 3 – przeciętna 4 – dobra 5 – bardzo dobra 7 – rewelacyjna/ponadczasowa
Tomasz Urbański