RECENZJA #55
LAST TANGO - BLOODY DANCE (EP)
(2018 wydanie własne)
Ale to fajne! Naprawdę miło usłyszeć młodą, thrash metalową formację, która składa swoje riffy z polotem i jednocześnie ich twórczość nie budzi bezpośrednich skojarzeń z twórczością Wielkich. „Bloody Dance” to blisko piętnaście minut ciekawie zaaranżowanego thrashu, bliższego raczej amerykańskiej szkole gatunku niż europejskiemu brutalizowaniu. Z przyjemnością wysłuchałbym pełnego albumu kapeli, bo te trzy anglojęzyczne numery, oraz jeden, zaśpiewany przez Poznaniaków w rodzimym języku, naprawdę rozbudziły mój apetyt…
No i porównań do „dużych” zespołów nie będzie. OK., Metallica, Sacred Reich, Megadeth, z Europy może Xentrix, ale tylko jako odnośnik, do której mniej więcej szufladki wrzucić Last Tango. Materiał jest urozmaicony, dobrze brzmiący, riffy soczyste, stricte thrashowe, ale zespół nie zapomina też o dobrych melodiach. Dużym plusem płytki są uwypuklone, interesujące sola. Na tle bardzo dobrej roboty instrumentalistów nieco jeszcze odstaje wokal. Nieco, ponieważ wrzaski frontmana wcale nie są złe i pasują do estetyki, obranej przez Last Tango. Myślę tylko o tym, że warto byłoby, by krzykacz poszerzył bardziej środki swojego wyrazu. Może warto tu i tam spróbować innych technik, dodając w ten sposób muzyce Poznaniaków nowych barw? To mógłby być strzał w dziesiątkę…
Last Tango to młoda, zapewne jeszcze kształtująca się grupa, ale naprawdę już teraz czekam na ich pełne wydawnictwo. Niniejsza epka jest bardzo obiecująca. Jeśli chłopakom starczy samozaparcia, by nie zaprzestać grania, Polska może się dorobić jeszcze jednego, interesującego, thrash metalowego bandu. Tu jest jeszcze trochę surowo, muzycy muszą się ciut oszlifować, ale „iskrę Bożą” to oni mają.
OCENA: 4
SKALA OCEN: 1 – dno 2 – słabizna 3 – przeciętna 4 – dobra 5 – bardzo dobra 7 – rewelacyjna/ponadczasowa
Matthias König