RECENZJA #116
PERSUADER – NECROMANCY
(2020 Frontiers Records)
Lubię Blind Guardian. Ten z epoki “Somewhere Far Beyond” i “Imaginations From The Other Side” nawet bardzo. Dokładając do tego jeszcze świetny “Nightfall In Middle-Earth” to właśnie wtedy niemiecki band był moim zdaniem u swojego szczytu. Te czasy dawno minęły. Niemcy w swej muzyce pożeglowali ku nieco innym, nie zawsze aż tak wspaniałym brzegom. Piętno jednakże, jakie odcisnęli na Szwedach z Persuader, jest olbrzymie.
Nie twierdzę, że muzyka Persuader jest wielce oryginalna. Można np. powiedzieć, że głos Jensa Carlssona po prostu podobny jest do wokalu Hansiego Kürscha. Tyle że w taki sposób można wytłumaczyć tonację i barwę – manierę wokalną wybiera się już świadomie. Sposób aranżowania swoich kawałków, brzmienie, jakie Szwedzi dobierają dla swej muzyki, także jasno wskazuje na związki z Blind Guardian. Persuader to ekipa bliska niemieckiej załodze w tym samym stopniu, jak np. fiński Machine Men bliski był solowym płytom Bruce’a Dickinsona, czy francuski Lonewolf dokonaniom Running Wild. Tyle że ja od Persuader odnajdywania zupełnie innej drogi zupełnie nie oczekuję. Więcej, cholernie podoba mi się to, co robią.
“Necromancy”, choć absolutnie w konwencji Blind Guardian, ma jednak pewien własny szlif. Chodzi mi o to, że korzystając z wiadomych wzorców Szwedzi ze swoimi dźwiękami odnaleźli własną niszę. O wspomnianym wcześniej Machine Men, zwłaszcza o wczesnych płytach grupy, dawało się powiedzieć, że zbieżne są z konkretnymi albumami Dickinsona. W stosunku jeden do jednego. “Necromancy” zaś brzmi tak, jakby była płytą, która wyszła po “Somewhere Far Beyond” Blind Guardian, a przed “Imaginations From The Other Side”. I gdyby to był krążek Niemców, powiedziałbym, że jest tak samo oryginalny i odróżniający się od innych płyt grupy, jak każda kolejna ich płyta. A Kürsch, Olbrich i spółka dwa razy do tej samej rzeki nie wchodzili. Ot, “Necromancy” żyje własnym życiem, ma swoją własną duszę, choć oczywiście naznaczony jest ten album twórczością wiadomego, niemieckiego bandu.
I mimo iż wpływy muzyków Persuader są aż nadto wyraźne, “Necromancy” to już kolejny album Szwedów na najwyższym poziomie. Dotyczy to każdego aspektu ich muzyki. Na krążek trafiło siedem znakomitych kompozycji. Album opatrzono doskonałym brzmieniem. Umiejętnościom muzyków nie idzie niczego zarzucić. Płyta aż kipi energią, kreatywnością twórców i metalowym ogniem. Nawet wrażenie, że “gdzieś to już słyszałem”, choć słuchacza nie opuszcza, nie jest aż tak permanentne. Bo choć Persuader oparł się na sprawdzonych wzorcach, to jednak coś tam po swojemu do receptury dodał. Poza tym Niemcy z Blind Guardian dawno już nie grają w tym stylu i… jednak obniżyli loty. Szwedzi wprost przeciwnie, ich dźwięki po prostu zabijają. Skoro więc Blind Guardian nie gra już, jak stary, dobry Blind Guardian, to lukę po nim w znakomity sposób wypełnia Persuader.
Z kronikarskiego obowiązku wspomnę jeszcze, iż wersja japońska “Necromancy” dodatkowo zaopatrzona jest w akustyczną wersję utworu “Scars”, dostępnego na podstawowym wydaniu krążka. Jeśli więc ktoś chce mieć więcej, niech sobie szuka wydania, sygnowanego logiem Avalon…
Kiedyś przyjęliśmy sobie założenie, że płytom twórców, którzy aż tak mocno inspirują się dokonaniami innych bandów, nie będziemy stawiać najwyższych notek. I teraz to założenie wiąże mi ręce. Od momentu, kiedy usłyszałem “Necromancy”, dosłownie nie mogę się uwolnić od tej płyty. Za każdym razem, kiedy słucham albumu Szwedów, opada mi szczęka, a moje serce zaczyna bić szybciej. To naprawdę jest krążek kapitalny… Dlatego chcąc pozostać naszym zasadom wierny, wstrzymam się od wystawienia oceny. Bo nawet pięć “oczek” dla “Necromancy” to w moim odczuciu byłaby zbyt niska nota.
OCENA: –
SKALA OCEN: 1 – dno 2 – słabizna 3 – przeciętna 4 – dobra 5 – bardzo dobra 7 – rewelacyjna/ponadczasowa
Tomasz Urbański