RECENZJA #117
MALFESTED – SHALLOW GRAVES
(2020 wydanie własne)
Belgia nie ma specjalnie czym się pochwalić, jeśli chodzi o scenę death metalową. Jasne, dawno temu były zespoły heavy metalowe, jak Crossfire, Acid i Ostrogoth, ale potem przez długi czas mieszkańcy tego kraju nie mieli się czym za bardzo poszczycić. W latach dziewięćdziesiątych i później scena belgijska pod względem deathu nie zaproponowała niczego ciekawego, albo ja o czymś nie wiem. Panowie z Malfested najwidoczniej doszli do podobnego wniosku i postanowili to zmienić racząc nas swoim debiutanckim EP, “Shallow Graves”.
Tylko sześć utworów i niespełna dwadzieścia dwie minuty ciężkiego łomotu, oraz srogiego wpierdolu, jakiego nie powstydziłyby się takie firmy, jak Edge Of Sanity, Entombed, czy dawny Deicide. Dołóżmy tu jeszcze dokonania panów z Entrails i mamy obraz tejże epki. Warto zaznaczyć także, że panowie z Malfested zgrabnie wpletli do swoich utworów zagrywki, których nie powstydziłby się sam Blakkheim. Jeśli ktoś lubi dokonania panów Dana Swanö i wspomnianego kolegi, które popełnili przy okazji Diabolical Masquerade, to z pewnością jest to jeden z rozlicznych atutów wydawnictwa, sprawiających, że fani takiego grania powinni po tę epkę sięgnąć.
Kolejną ciekawostką jest w zasadzie nieznany skład grupy. Wiadomo mi jest o dwóch muzykach Malfested – Willu Arne i Nielsie. Zapewne dokooptowali oni do składu resztę i nagrali swoje króciutkie wydawnictwo, które opowiada – uwaga – o bitwie między ludźmi i umarłymi. Myślę, że smakosze progresywnego, wegetariańskiego grindcore’a będą usatysfakcjonowani takim obrotem sprawy. Epka została wydana całkowicie własnymi siłami. Przy nagraniach, miksach i masteringu pomógł niejaki Cyril Hostyn.
Jak to brzmi? W dużym skrócie i uproszczeniu: jak typowy, death metalowy krążek. Mamy tu zgrabnie wymieszane wpływy scen amerykańskiej i szwedzkiej, dodatkowo zaprawione zimnymi, norweskimi riffami. Mamy tu również sporo bardzo interesujących i klimatycznych zwolnień, które dodają pikanterii całemu wydawnictwu. Gitary są mięsiste, sekcja odpowiednio łomocze, a wokale są takie, jakie być powinny. A skoro o nich mowa – dokonania gardłowego bardzo przypominają mi porykiwania panów z Dyscarnate. Kto lubi i ceni dokonania “Homarów”, ten z pewnością po raz kolejny poczuje się odpowiednio zachęcony, by sięgnąć po “Shallow Graves”.
Cóż więcej rzec? Bardzo mnie cieszy, że trafiam na to wydawnictwo. Wszystko mi tu pasuje i nic nie przeszkadza. To bardzo zgrabnie zrobiona płytka, która z pewnością zapędza do kąta bardziej utytułowanych kolegów po fachu. Dodatkowo nie ma tu żadnego, niepotrzebnego dźwięku. Wszystko poskładano bardzo umiejętnie. Efekt jest naprawdę interesujący i z pewnością będę wyglądał pełnometrażowego wydawnictwa Belgów.
Jeszcze raz gorąco zachęcam do zapoznania się z tą epką. Uważajcie tylko, żeby nie wpaść do tych płytkich grobów, bo zeżrą Was umarli…
OCENA: 5
SKALA OCEN: 1 – dno 2 – słabizna 3 – przeciętna 4 – dobra 5 – bardzo dobra 7 – rewelacyjna/ponadczasowa
Vincent
Znajdź Malfested na Facebooku: link tutaj.