RECENZJA #118
RAVEN – METAL CITY
(2020 Steamhammer / SPV)
Zaryzykuję stwierdzenie, że Raven to obecnie najlepsza grupa, wyrosła z nurtu New Wave Of British Heavy Metal. Oczywiście są od tego zespołu formacje popularniejsze, jak choćby Saxon, czy Iron Maiden. Bracia Gallagher jednak w 2020 roku muzycznie zaprezentowali się tak, jakby im w ogóle nie przybywało lat. “Metal City” ma w sobie tyle energii i ognia, jakby płytę nagrywali chcący roznieść koncertową scenę w drzazgi młodzicy.
Słucham sobie najnowszego krążka Raven i zbieram szczękę z podłogi. W sumie mogłem się tego nawet po zespole spodziewać. Już poprzedni, studyjny album braci Gallagher, “ExtermiNation”, zostawiał konkurencję daleko w tyle. Raven, podobnie jak wspominani już Iron Maiden i Saxon, nigdy nie schodził ze sceny. Działa nieprzerwanie od 1974 roku. Ale o ile po Iron Maiden od dawna widać “zmęczenie materiału”, o ile nowe płyty “Dziewicy” od dawna nie dorównują ich najlepszym, tak Raven wciąż nagrywa krążki, potrafiące urwać łeb! W “Metal City” jest żywioł, jest radość grania, jest moc. To nie jest wykalkulowana płyta steranych życiem starych grzybów. Braciom Gallagher wciąż chce się tworzyć, wciąż z muzyki czerpią życiową energię i… ciągle nowe albumy Raven nie ustępują ich największym klasykom.
Oczywiście muzyka Raven ewoluuje. Z jednej strony w “Metal City” jest mnóstwo czystego NWOBHM – czegoś takiego, co można zestawić choćby ze “Spellbound” Tygers Of Pan Tang, czy wczesnymi wydawnictwami Saxon (to jednak tylko porównania poglądowe – Raven wypracował własny styl i się go trzyma). Z drugiej zaś jest w tych dźwiękach pewien posmak znacznie mocniejszego grania. Słychać po prostu, że ten zespół nagrywał kiedyś takie perełki ciężaru, jak “Architect Of Fear”. Trochę tu dobrze pojętego, rock’n’rollowego feelingu. Przez większość czasu mamy do czynienia z prawdziwym wulkanem energii – na dziesięć kawałków nieco spokojniej wypadają jedynie “Battlescarred”, “When Worlds Collide” i utwór tytułowy. Na pewno zwraca uwagę brzmienie “Metal City” – ostre, jak brzytwa, charakterystyczne dla Raven. Bracia Gallagher nie pobiegli ze swoimi nagraniami, jak wiele innych kapel, do Andy’ego Sneapa i chwała im za to. No, nie twierdzę, że Sneap nie umie gałkami kręcić, ale… ilu można słuchać płyt, wychodzących spod jego łapy? Jak wszyscy, których na to stać, nagrywać będą u Andy’ego, brzmienia będą coraz mniej różnorodne… Nad płytą Raven pracowały jednak takie nazwiska, jak Michael Wagener, czy Christopher Harris (znany jako Zeuss). Jeśli chodzi więc o jakość dźwięku, to… no to się po prostu nie mogło nie udać.
“Metal City” to pierwszy, studyjny album Raven dla perkusisty Mike’a Hellera, który na tym stanowisku zastąpił grającego trzydzieści lat w zespole Joego Hasselvandera. Niekiedy bywa tak, że nowy muzyk, by wpasować się w kapelę, potrzebuje nieco czasu i na pierwszej płycie w nowym składzie trochę zgrzyta. Jeśli chodzi o Mike’a, nie ma o czymś takim mowy. Nagrał naprawdę znakomite partie bębnów. W takich “Top Of The Mountain” i “Human Race” pozwolił sobie nawet tu i tam na blasty. Wydawałoby się, że ten sposób grania pogryzie się z dźwiękami Raven, ale… wyszło to znakomicie.
Cechą naprawdę klasowych albumów jest to, że mają one własny, od razu rozpoznawalny styl (nie tylko zespołu, ale i konkretnej płyty). A także fakt, że wśród zestawu zawartych na krążku utworów nie idzie wskazać wypełniacza. Obie te cechy posiada nowa płyta Raven. “Metal City” to taki nowoczesny album NWOBHM – otwarty na muzyczne nowinki, jakie w ciężkim graniu pojawiały się w późniejszych latach, ale i wierny tradycji, oraz stylistyce bandu. No i – wciąż będę do tego wracał – ta energia, ten “pałer”, ten niewiarygodny kop, płynący z tych dźwięków… Ten tygiel emocji… John i Mark Gallagher nigdy się nie zestarzeją chyba…
“Metal City” to jedna z tych płyt, do których będę często wracać. Śmiało można ten krążek postawić obok najlepszych płyt Raven i najlepszych albumów nurtu New Wave Of British Heavy Metal. To naprawdę niesamowite, że w odróżnieniu od wielu swoich równolatków John i Mark Gallagher wciąż są w tak wyśmienitej formie. Nie wypalili się jako muzycy ani trochę. Musi ich wciąż rajcować twórczość i granie…
OCENA: 5,5
SKALA OCEN: 1 – dno 2 – słabizna 3 – przeciętna 4 – dobra 5 – bardzo dobra 7 – rewelacyjna/ponadczasowa
SKALA OCEN: 1 – dno 2 – słabizna 3 – przeciętna 4 – dobra 5 – bardzo dobra 7 – rewelacyjna/ponadczasowa
Tomasz Urbański
Raven na Facebooku – link znajduje się tutaj.