RECENZJA #123
CRYSTAL VIPER – THE CULT
(2021 Listenable Records)
Byłem bardzo ciekaw nowego wypieku Crystal Viper. Choćby dlatego, że udostępniane w sieci przed premierą utwory z nowej płyty podobały mi się bardziej, niż cały poprzedni krążek zespołu, “Tales Of Fire And Ice”, razem wzięty. Miałem wrażenie, że coś na tamtej płycie do końca nie zaskoczyło, że można w muzyce wyczuć jakieś “zmęczenie materiału” wśród jego twórców. Nie wiem, może to tylko moje odczucie, ale takie mam zdanie na temat “Tales Of Fire And Ice” do dnia dzisiejszego. “The Cult” z kolei jest w mojej opinii powrotem do wysokiej formy Crystal Viper. To jeden z takich albumów, przy których entuzjastom poczciwego, klasycznego heavy metalu szybciej biją serca.
Taaak, jestem starym dziadem, który wychowywał się na heavy metalu z lat osiemdziesiątych. Niekoniecznie superciężkim, bo przecież wielu płyt Iron Maiden, czy choćby Stormwitch, nie da się nazwać tytanicznie pancernymi. I cieszę się, że są takie zespoły, jak Crystal Viper, dla których czas zatrzymał się właśnie w latach osiemdziesiątych. Bo muzyka z “The Cult” brzmi, jakby została nagrana w tamtym okresie…
Mamy tu czysty heavy metal, zagrany z polotem i werwą. O Stormwitch wspomniałem wcześniej nieprzypadkowo – niemal namacalnie czuje się ducha trzech pierwszych albumów Niemców. Co mnie zaskoczyło, utwór “Forgotten Land” przypomniał mi nawet o krążku “The Beauty And The Beast”, a on nigdy do moich ulubionych nie należał. Na szczęście chodzi o pewne linie melodyczne, a nie o wydelikacone brzmienie…
…A skoro wspomniałem o brzmieniu, nowy Crystal Viper zagląda w te rejony, w których lubiły przebywać takie bandy, jak Saxon, Zed Yago, czy Iron Maiden. Ot, taki heavy metal środka. Czasami chciałbym, by kapela wzmocniła swoje dźwięki i zagrała coś na wzór jednej z moich ulubionych płyt, czyli “Crimen Excepta”, ale nie tym razem… “The Cult” to wspomniany heavy metal środka. I to dobry! Zespół jest zbyt doświadczony, by pozwolić sobie na błędy, jak np. zagranie wszystkich kawałków w podobnych tempach, co mogłoby szybko znużyć słuchacza. Utwory są zróżnicowane względem siebie, ciekawie zaaranżowane – nie idzie się nudzić ani przez chwilę.
Powiedziałem już, że nad “The Cult” unosi się duch lat osiemdziesiątych, jednak zespół nie zapomina, że mamy lata dwudzieste XXI wieku. Z nowinek technicznych, choć oszczędnie, to jednak korzysta. Ciężko byłoby trzy i pół dekady temu Crystal Viper nagrać płytę z takim soundem. Owszem, idea tej muzyki tkwi w złotej erze heavy metalu, ale finalnie muzycy nie uciekają od współczesności. I mimo tych wszystkich aranży, natychmiast przywołujących dawne czasy, mimo dość łagodnego brzmienia, także nie celującego w fanów np. groove’a, szybko orientujemy się, że to nie jest album nagrany przed laty. Choć oczywiście starym dziadom, wychowanym na klasycznym heavy metalu, łza się w oku zakręci.
Fajne jest to, że od początku swojego istnienia Crystal Viper nie starał się grać, jak ktoś inny i szybko wypracował własny styl. Owszem, jak się uprzeć, można podobieństw do innych kapel szukać (choćby ten Stormwitch), ale tak naprawdę łatwo, po każdej kompozycji bandu, rozpoznać, że gra Crystal Viper. Na plus kapeli zapiszę także to, że po raz kolejny muzycznie nie wlazła do tej samej rzeki. Tu porównam omawiany band z Iron Maiden – Anglicy też zawsze trzymali się swojego stylu, niby grali wciąż swoje, a próżno byłoby w ich obszernej przecież dyskografii znaleźć dwie podobne do siebie płyty. Póki co, Crystal Viper to wciąż zespół twórczy, nie zjadający swego ogona i nie odcinający kuponów. Naprawdę dobrze mi się “The Cult” słucha…
Na płytach Crystal Viper często pojawiali się goście, a sam zespół nie stronił od coverów. Na “The Cult” trochę na wiosełku pograł Andy LaRocque, a sam zespół wykonał “Welcome Home” z repertuaru King Diamond (przynajmniej taki jest bonus na CD – na winyl trafił “Trial By Fire” z repertuaru Satan). Sami posłuchajcie, jak “Welcome Home” jest zagrany i zaśpiewany. Wyszło znakomicie, a wspomnieć muszę, że nie zawsze trafiają do mnie interpretacje klasyków Wielkich w wykonaniu Crystal Viper.
“The Cult” to heavy metal na naprawdę wysokim poziomie, który powinien znaleźć uznanie wśród entuzjastów gatunku. Ja będę często wracać do tej płyty. Wprawdzie w moim prywatnym rankingu wspominanej już “Crimen Excepta”, ani debiutanckiej “The Curse Of Crystal Viper” nowa propozycja zespołu nie przebije, ale to kawał solidnego grania. Kolokwialnie mówiąc Crystal Viper – zarówno kompozytorsko, jak i wykonawczo – dał radę. Ludzie z Listenable Records mogą zacierać ręce, że zwerbowali ten band do swojej wytwórni. Inwestycja powinna im się szybko zwrócić.
OCENA: 5
SKALA OCEN: 1 – dno 2 – słabizna 3 – przeciętna 4 – dobra 5 – bardzo dobra 7 – rewelacyjna/ponadczasowa
Tomasz Urbański