RECENZJA #72
WARREL DANE – SHADOW WORK
(2018 Century Media)
Nowy Wally, geniusz, siedem punktów, koniec recenzji… Co? Za krótko? Że co? Zarabianie na śmierci muzyka? Hm… widzę, że rozwinięcie tej myśli jednak jest konieczne…
Jak niektórzy, starzy harcerze pamiętają, była taka trasa, na którą Wally ściągnął z Brazylii ekipę fanów Nevermore. Grali na żywca płytę “Dead Heart In A Dead World” z paroma bonusami w secie, jak np. “Born”, czy “Enemies Of Reality”. Jeden z tych koncertów widziałem. Był średni. Wally był wtedy na dnie. Zauważyłem jednak wówczas, że to właśnie ci kolesie z Brazylii z nieziemską cierpliwością podnosili go z dołu, gdy co chwilę upadał. Dbali o niego, jak o dziecko z megaciężkim charakterem. Gdy w USA Wally tracił grunt pod nogami, właśnie oni ściągnęli go do Brazylii, pomagali mu, pisali dla niego płytę, etc. Wally nie doczekał końca prac. Zmarł 13 grudnia, a końcowego dzieła słuchał już z lepszego świata. Dlatego pajace, bredzący o zarabianiu na jego śmierci, są tylko pajacami, nie orientującymi się w faktach…
Dlaczego geniusz? Poczytajcie teksty. Wally żegnał się. Wiedział, że odchodzi. Nagle nie ma śladu po lirykach w stylu większości poprzednich albumów z jego udziałem. Czuć za to ducha “The Year Of The Sun Died” Sanctuary. Jego wokale także brzmią w duchu rozpoczętych na tej płycie poszukiwań. Ekstremalna dawka emocji, piękne harmonie i wiele materiału do przemyśleń. Teksty są całością. Nie da się ich zrozumieć pojedynczo, bez kontekstu, zawartego w pozostałych. Nawet cover The Cure, “The Hanging Garden”, zabrzmiał tu wyjątkowo. W swoim finalnym opusie Wally pozostawił wokale najwyższej klasy. Jak zawsze miał w zwyczaju, w tekstach zawarł pytania, na które nie znam odpowiedzi. Szczególnie geneza wątku Madame Satan, przechodzącego w teorię odrodzenia, a kończącego się pytaniem, czy słowo “matka” jest pytaniem do Boga, czy też nie… Wszechobecne wspomnienie dziewicy (“We serve the virgin and not the king”) itd… Zaskakuje nie tylko brzmienie, czy linia wokalu, ale też głęboka dojrzałość i poetyka. Dlatego stwierdzam: Geniusz.
Geniusz ma to do siebie, że mocno wyprzedza maluczkich. Jest ciężkim z charakteru i struktury. Thiago Oliveira, Johnny Moraes, Fabio Carito i Marcus Dotta mieli przed sobą mur, a za plecami otchłań. Rozbili ten mur swoją motywacją, uporem i muzyką. Poszli z nią przez chaos, aż do jaźni Wally’ego. Towarzysze jego ostatnich lat życia niczego nie zaniedbali. Są piękne harmonie, wspaniała technika, megalityczne riffy i zaskakujące aranże, wciągające nas w tornado emocji. Sola nie ustępują Loomisowym standardom. W “Disconnection System” jest nawet cytat z klasyka Nevermore. Jaki? Sami posłuchajcie, to się dowiecie. Ów cytat zagrany został tak, że oryginał baaardzo zbladł. Cała płyta to tygiel znakomitych rozwiązań. Ani sekundy dłużyzny. Jedynie “Rain” w spokojnych fragmentach jest przeładowany aranżacyjnie. Reszta płyty, wraz z coverem, to jeden permanentny opad szczeny.
Czas na podsumowanie. Warrel Dane, arcymistrz i wizjoner wokalu, zakończył swoją banicję na Ziemi i odszedł ku podobnym sobie nadistotom. Dobrze jednak, że albumem “Shadow Work” zostawił nam drogowskaz, dokąd mamy iść. Prawdziwe “basic instruction before leaving Earth”… Wally, gdziekolwiek jesteś, dzięki za wszystko…
OCENA: 7
SKALA OCEN: 1 – dno 2 – słabizna 3 – przeciętna 4 – dobra 5 – bardzo dobra 7 – rewelacyjna/ponadczasowa
SKALA OCEN: 1 – dno 2 – słabizna 3 – przeciętna 4 – dobra 5 – bardzo dobra 7 – rewelacyjna/ponadczasowa
Thilo Laschke