HERITAGE — STARA SZKOŁA DEATH METALU
Potworny wirus o śmiertelności zero coma zero coś tam pokrzyżował szyki wielu kapelom. Podejrzewamy, że ci więksi, już w jakiś sposób wypromowani, jakoś sobie poradzą, ale co ma zrobić kapela pokroju Heritage? Poznańscy death metalowcy w marcu bieżącego roku zadebiutowali na muzycznym rynku oficjalnym wydawnictwem i… koronaszopka sprawiła, że akurat wtedy nie można już było wyjść do ludzi z koncertami. Szkoda, bo “Descent To Darkness”, epka Heritage, to kawał interesującego, staroszkolnego grania i nie chcielibyśmy, by ten materiał przepadł w pomroce dziejów…
Na nasze pytania odpowiadał gitarzysta formacji, Bartosz Hengier. Zapraszamy więc do lektury i… zapoznania się z twórczością Heritage. Warto.
METAL REVOLT: Heritage to dość popularne słowo w metalowym świecie, mające jednak tę istotną zaletę, że można je interpretować na tysiące sposobów. Co spowodowało, że właśnie tak nazwaliście wasz band i jaka jest wasza interpretacja?
BARTOSZ HENGIER: Nazwę wymyślił jeden z założycieli zespołu, Michał. Zadecydowało dobre brzmienie nazwy, uniwersalne znaczenie i brak jednoznacznego przesłania. Ale przede wszystkim duży wpływ na wybór takiej nazwy miała fascynacja Michała płytą Protector “The Heritage” w tamtym okresie. Kiedy dołączyłem do zespołu, pomyślałem, że nazwa świetnie pasuje do naszego oldschoolowego stylu gry. Jest ona dziedzictwem po zespołach, które nas inspirowały i które tworzyły ten gatunek muzyki.
Wasza muzyka to zdecydowanie klasyczny death metal. Słychać w tym echa Deicide, Morbid Angel, czy Bolt Thower. Jakiś cień Suffocation z czasów poprzedzających płytę “Stillborn” też jest do wychwycenia. Tyle uszy postronnych. Jak odpowiesz na taki akt oskarżenia?
Nie da się ukryć naszych fascynacji starym stylem i brzmieniem z czasów świetności gatunku. Myślę, że każdy z członków Heritage musiałby wypowiedzieć się osobno na temat zespołów, które zainspirowały go do grania takiej muzyki. Na pewno wyżej wymienione zespoły są punktami wspólnymi w naszych gustach muzycznych. Każdy z nas dźwiga z sobą bagaż przesłuchanych płyt, zespołów, których słuchał i które wpłynęły na jego styl grania. Lista bandów, które nas ukształtowały, nie byłaby krótka i monotonna. Od siebie do naszych inspiracji mogę dodać przede wszystkim takie zespoły, jak Slayer, Death, Cannibal Corpse, Vader, całą masę thrashowych dźwięków z lat osiemdziesiątych. A także całą masę formacji grindcore’owych i goregrindowych, jak Napalm Death, czy polski Dead Infection.
Na debiutanckiej epce największe wrażenie robią partie solowe. Wydają się być bardzo przemyślane. Brzmią też najlepiej z całej produkcji. Czy na kolejnych wydawnictwach możemy się spodziewać większego zaangażowania zespołu Heritage w stronę przestrzeni, solówek i lepszej techniki, czy raczej jest to przypadek i styl Benediction to maksimum, jakiego możemy oczekiwać?
Nie wiem, czy partie solowe można nazwać przemyślanymi. Po prostu każdy z nas nagrał to, co narodziło mu się w głowie. Wiadomo, że musiało być to spójne z całością, ale każdy miał wolną rękę w wymyślaniu swoich partii. Solówki są ważnym elementem naszego gitarowego rzemiosła, a w naszej muzie są przełamaniem nawałnicy riffów – jedynymi momentami, nadającymi trochę przestrzeni w tej muzycznej kaźni. Przy okazji tworzenia nowych kawałków na pewno nie zabraknie rzeźbienia w dźwiękach i eksperymentowania z brzmieniem. Wszystko będzie ewoluowało podczas procesu tworzenia.
Epkę wydaliście własnymi siłami. Nie chciało się wysyłać promosów?
Po złożeniu kawałków do kupy stwierdziliśmy, że spróbujemy sami je zarejestrować i zobaczymy, jaki będzie efekt. Nie było presji szukania wydawców. Rozsyłaliśmy materiał, ale niczego nie oczekiwaliśmy. Od początku zakładaliśmy, że najprawdopodobniej tę epkę wydamy własnymi siłami. Od zainteresowanych otrzymywaliśmy pozytywne odpowiedzi odnośnie materiału, ale wszyscy mieli zawalone terminy na najbliższe miesiące, więc pisali, że może w przyszłości podejmą z nami współpracę. Przy następnym wydawnictwie zaczniemy rozsyłać promo dużo wcześniej i myślę, że dłuższy materiał będzie bardziej atrakcyjny dla wytwórni.
Liryki, z racji ekspresji pana wokala, są “umiarkowanie czytelne”. W związku z tym chętnie się dowiemy od ciebie, o czym są…
Nasze teksty poruszają najmroczniejsze aspekty ludzkiego jestestwa i opisują je w brutalny sposób. Na pewno nie brakuje w nich barwnych i ohydnych opisów, przyprawiających zwykłego śmiertelnika o dreszcze i nudności. Postaramy się dołączyć nasze plugawe teksty do nowego wydawnictwa.
Poza twarzami i ksywami, jak net długi i szeroki, nie ma o was nic. Gdzie graliście wcześniej, co nagraliście i czemu aż tak to utajniono?
Prawda jest taka, że nie ma o nas nic w necie, bo piekło wypluwa nas tylko na potrzeby nagrania nowego materiału, a później wracamy do kotła. Michu, jeden z założycieli Heritage, na początku lat zerowych XXI wieku grał w Carpe Noctem i od jakichś siedmiu lat udziela się w Mordhell i Zmorze. Ja z Mendezem poznałem się kilka lat temu w kapeli, grającej okołothrashowe klimaty. Oczywiście wszyscy przewijaliśmy się przez różne projekty i zespoły na przestrzeni lat…
Wydaliście epkę w czasach plandemii. Jak zatem chcecie ją promować, aby miała choć cień szansy, by zostać zauważona? O koncertach, niestety, możemy tylko pomarzyć…
Mimo że w dzisiejszych czasach promocja odbywa się głównie w necie, bo materiał szybko dociera do większej ilości ludzi, to koncerty zawsze były i będą najlepszym sposobem na zapoznanie się z twórczością kapeli. Nie ma nic lepszego, niż poczucie brzydkich dźwięków na własnej skórze. Mam nadzieję, że do czasu kolejnego wydawnictwa ludzie wyleczą się z koronaparanoi i będziemy mogli prezentować swój materiał i niszczyć nim psychikę i słuch ludzi na koncertach. Na razie pozostaje nam rozsyłać materiał w formie fizycznej do magazynów i zinów, a w formie cyfrowej w najdalsze zakątki Internetu. I liczyć na to, że zostanie zauważony.
Macie już plan następnego wydawnictwa? Inne kawałki, które czekają na nagranie?
Wstępny plan następnego wydawnictwa już jest. W czasie wydania epki mieliśmy już kilka nowych, wstępnie złożonych kawałków. Proces twórczy ciągle trwa, nowych riffów cały czas przybywa. Ciężko jeszcze określić, jak dokładnie będzie brzmiał nowy materiał. Na pewno nie zabraknie nawałnicy bluźnierczych riffów, zabójczych prędkości i nagłych zmian tempa, przyprawiających o palpitacje serca. Nowego materiału na pewno wystarczy na pełnoczasowe wydawnictwo. Następnie trzeba będzie się zastanowić nad sposobem zarejestrowania i wydania nowego tworu. Wszystko jeszcze przed nami.
Choć death metal to chyba najpopularniejszy gatunek ciężkiego grania w Polsce, to jednak jakiekolwiek mocniejsze brzmienia są u nas niszą w niszy. Co was motywuje do tego, by wbrew przeciwnościom losu ciągnąć wózek o nazwie Heritage naprzód? Bo duzi chłopcy to już chyba wiedzą, że z tego wielkiej kasy, ani światowej sławy nie będzie…
Nie da się wyjaśnić, dlaczego akurat człowiek obiera taki, a nie inny kierunek w muzie. Albo to czujesz, albo nie. Jedyną motywacją do grania takich dźwięków jest pasja, chęć tworzenia takiej muzy, rzeźbienie i poszukiwanie “idealnych” i ohydnych riffów. Przede wszystkim proces twórczy jest zaspokajaniem naszych własnych, muzycznych potrzeb. Gramy dla własnej satysfakcji, bawimy się tworzeniem. Jeśli przy okazji komuś się to spodoba, to jest to tylko wartość dodana do tej zabawy. Wątpię, żeby jakikolwiek zespół, grający muzykę ekstremalną, powstał dla zarabiania pieniędzy.
I tym sposobem dojechaliśmy do końca. Ostatnie słowo dla czytelników Metal Revolt, oraz zaglądających tu czasem hejterów…
Dalej będziemy robić kawałki długie i grube, napakowane muzycznym i tekstowym bluźnierstwem. A potem zapakujemy Wam ten cały bajzel w Wasze…
Thilo Laschke & Tomasz Urbański