PIĘĆ PYTAŃ DO JOEGO MCGUIGANA, BASISTY GAMA BOMB
Irlandzki Gama Bomb to jeden z zespołów, które wypłynęły na fali renesansu popularności thrashu, jaki miał miejsce w drugiej połowie lat zerowych. Formacja okazała się na tyle mocna, by po pierwszym uderzeniu, kiedy wszyscy zachłysnęli się neothrashowym graniem, przetrwać i wciąż raczyć nas naprawdę dobrymi albumami. Najnowsze dzieło Gama Bomb, album “Sea Savage”, premierę mieć będzie 4 grudnia. Z tej okazji przepytywaliśmy basistę formacji, Joego McGuigana…
METAL REVOLT: Wydając “Sea Savage” trafiacie do nowej wytwórni – zamieniacie niemiecką AFM Records na amerykańską Prosthetic Records. Jakie były powody takiej roszady? Pierwsza rzecz, która mnie zastanawia: AFM to gigant. Gama Bomb był dla nich zespołem jednym z wielu. Uważacie, że zrobili wszystko, co mogli, dla waszego zespołu, czy też czuliście, że jesteście dość daleko na liście ich priorytetów? I druga rzecz: Prosthetic Records raczej nie jest znana z wydawania thrashu. Dlaczego akurat oni?
JOE MCGUIGAN: Wiesz, my byliśmy naprawdę bardzo zadowoleni z naszych relacji z wytwórnią AFM Records. Generalnie rzecz ujmując, ta wytwórnia bardzo wspierała nasz zespół, bardzo wspierała Gama Bomb. Ale nasz kontrakt, który mieliśmy z AFM Records podpisany na trzy albumy, dobiegł końca. Kiedy więc ten kontrakt się wypełnił, zastanawialiśmy się, co dalej. Mieliśmy wrażenie, że nadszedł czas, żeby spróbować czegoś innego. Chcieliśmy coś zmienić. Po prostu nadszedł taki czas, że chcieliśmy spróbować pracy z inną wytwórnią, oraz z innym producentem. Chcieliśmy pracować z kimś innym przy naszej nowej płycie. Poważnym atutem, przemawiającym za tym, by podpisać umowę z Prosthetic Records, było to, że ludzie z tej wytwórni są wielkimi fanami Gama Bomb. Także producent, który z nami pracował przy naszym albumie, Zack Ohren, jest naprawdę wielkim fanem Gama Bomb. Oni mieli kilka naprawdę fajnych pomysłów na naszą przyszłość. Poza tym w Prosthetic Records znajduje się już kilka zespołów, grających thrash. I to również było atutem, przemawiającym za tą wytwórnią.
No my ich za wielu nie naliczyliśmy… O Gama Bomb głośniej zrobiło się na fali wzrastającej popularności thrashu, tak gdzieś około 2005 – 2006 roku. Niewątpliwie wtedy – jak wiele innych, thrashowych formacji – dostaliście swoją szansę. Jak z dzisiejszej perspektywy oceniasz tamten czas? Wiesz, wówczas wypłynęło bardzo dużo zespołów – w takiej sytuacji przetrwać mogli tylko najsilniejsi…
Tak, to rzeczywiście był dobry czas, jestem tego pewien. Myślę, że w tamtym czasie odrodzenie thrashu, jako gatunku, dotyczyło w głównej mierze Wysp Brytyjskich, wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych i Ameryki Południowej. Teraz natomiast widzimy, że jest też bardzo dużo fajnych, thrash metalowych zespołów w Niemczech, a także w wielu innych krajach europejskich. Myślę, że takie ciągłe życie na trasie dla niektórych zespołów, które wystartowały na samym początku, na tej fali odrodzenia thrash metalu, jak np. Bonded By Blood, czy inne kapele, wspierane przez Earache Records, stało się bardzo trudne. Ciężko jest utrzymać normalnie funkcjonujący zespół, ponieważ grając taką muzykę nie można zarobić prawdziwych, dużych pieniędzy. W Gama Bomb nauczyliśmy się wiele od muzyków Tankard. Odbyliśmy z nimi niezwykle dla nas ważną, pouczającą rozmowę. Muzycy Tankard pokazali nam, w jaki sposób można zrobić tak, by twoja rodzina i normalne życie były na pierwszym miejscu, ale jednocześnie by twój zespół pozostał aktywny i twórczy. Wiesz, wydaje mi się, że jeśli twoimi idolami są takie zespoły, jak Raven lub Flotsam And Jetsam, to nie możesz się nastawiać, że zarobisz fortunę. Nie mieliśmy złudzeń, że będziemy wyprzedawać Carnegie Hall (Nowojorska hala koncertowa, jedna z najbardziej prestiżowych na świecie – przyp. ed.) grając taki gatunek muzyczny, jaki gramy.
Do utworu tytułowego z nowej płyty nakręciliście teledysk. Dlaczego padło akurat na “Sea Savage”? Uważacie, że ten kawałek jest najbardziej reprezentatywny dla nowego materiału?
Cóż, na początku mieliśmy trzy lub cztery mocne pomysły na to video. Pomyśleliśmy sobie, że utwór tytułowy z naszej płyty, będzie takim nieoczywistym wyborem. Pomyśleliśmy, że będzie to wybór z takimi może nawet nietypowymi dla nas pomysłami muzycznymi. Nietypowymi, jeśli chodzi o to, jak to zazwyczaj było w przypadku naszych singli. Poza tym podobał nam się pomysł, by zrobić film, który będzie powiązany z okładką albumu “Sea Savage”. Chcieliśmy także wykorzystać w tym teledysku maskotkę naszego zespołu – Snowy’ego. Wydaje mi się więc, że to wszystko dobrze tam ze sobą współgra, że to dobrze pasuje.
Premiera “Sea Savage” na początku grudnia, przydałaby się jakaś promocja dla tego wydawnictwa. Tylko jak to zrobić, kiedy w Europie szaleje straszliwy wirus o śmiertelności zero coma zero coś tam? Co może zrobić zespół, kiedy nie można grać koncertów z prawdziwego zdarzenia?
Niestety, sytuacja, jaka panuje na świecie, nie jest w naszych rękach, jest poza naszą kontrolą. Mamy zaplanowaną trasę koncertową na kwiecień 2021 roku, oraz drugą we wrześniu w bieżącym roku. Będziemy więc przygotowani, by koncertowo promować naszą płytę, jeśli sytuacja na świecie poprawi się na tyle, by było to bezpieczne, by można było bezpiecznie koncertować. Jeśli zaś chodzi o inne pomysły promocyjne, mamy wiele planów, dotyczących streamingu i nagrań, które pozwolą nam utrzymać “koło w ruchu” póki nie będzie można bezpiecznie grać koncertów. Chyba nikt nie wie, kiedy ta sytuacja naprawdę się skończy, więc w głębi duszy pojawił się też taki pomysł, by nagrać nowy album Gama Bomb w 2021 roku, jeśli nie będzie można grać koncertów i nie będzie nic innego do roboty.
Mija osiemnasty rok od powstania Gama Bomb i przez ten czas przez wasz zespół przewinęło się już naprawdę sporo muzyków. Co powoduje, że skład Gama Bomb nie może się w pełni ustabilizować? Proza życia, czyli obowiązki, związane z pracą, rodziną, etc.? Może jest jakiś inny powód?
Cóż, początkowo trzon Gama Bomb tworzyłem ja, nasz wokalista, Philly Byrne, oraz gitarzysta rytmiczny Luke Graham, który grał w zespole w latach 2002 – 2012. Mieliśmy też drugiego gitarzystę, Kevina Canavana, który opuścił nasz zespół w 2005 roku, aby dołączyć do kapeli, będącej tribute-bandem Pink Floyd. Luke odszedł od naszego zespołu po bardzo długiej trasie koncertowej, obejmującej dwieście gigów, jaką zagraliśmy w latach 2010 – 2011. Zdecydował wówczas, że osiągnął już swoje cele, związane z graniem w Gama Bomb i odszedł, by zająć się irlandzką muzyką tradycyjną. Po tych wydarzeniach Gama Bomb grał przez wiele lat w niezmiennym składzie, aż do zeszłego roku, kiedy to nasz wieloletni perkusista, Paul Caffrey, zdecydował się odejść i zamieszkać z rodziną. Widzisz więc, że chociaż tylko ja i Philly jesteśmy jedynymi facetami w Gama Bomb, którzy są w tym zespole od pierwszej płyty, to nie jest to spowodowane kłótniami, ani czymkolwiek takim. Po prostu realia, związane z graniem w zespole, a przy tym realia, związane z posiadaniem dobrej pracy i z utrzymaniem rodziny, mogą być trudne do pogodzenia ze sobą.
Tomasz Urbański & Wojciech Piekarniak