PIĘĆ PYTAŃ DO MARKUSA ULLRICHA, GITARZYSTY THEM
Fanom KING DIAMOND zespołu THEM nie trzeba przestawiać. Amerykańsko niemiecka formacja już na etapie, kiedy była cover-bandem KING DIAMOND, pokazywała swoją wyjątkowość. “Return To Hemmersmoor” to nadchodzący, trzeci album tej znakomitej formacji. Jeżeli jakimś cudem nie słyszeliście unikatowego wokalu K.K. Fossora (Troya Norra) i arcymrocznego heavy w wykonaniu THEM… Jeżeli żywicie przekonanie, że nikt nie jest tak dobry w horrorach, jak KING DIAMOND… Poznajcie THEM. Szybko zmienicie zdanie.
METAL REVOLT: Na początek, jako fan waszej muzyki od czasu wydania przez Was singla “Dead Of Night”, małe, fanowskie podziękowanie z mojej strony za regularne, w dwuletnim cyklu, wydawanie kolejnych albumów. Co od lat motywuje was do regularnej pracy nad materiałem, nie osiadania na laurach i wydawania kolejnych porcji mrocznych historii K.K. Fossora z takim ogniem, jak w kawałku “Battle Blood”?
MARCUS ULLRICH: Wygląda na to, że po prostu jesteśmy zespołem kreatywnym. Kiedy wszystko jest zrobione, to mnie po prostu uszczęśliwia. Oczywiście cieszy mnie, kiedy po skończonym dziele mogę odpocząć spełniony. Zazwyczaj kilka tygodni po zakończeniu prac nad płytą pojawiają się nowe pomysły na kolejne utwory. Moje wewnętrzne ja zmusza mnie wtedy, by powrócić do pracy nad nowym materiałem. Jak tylko idea nabiera kształtów, jak tylko przybiera to jakąś formę, chłopaki z zespołu dołączają do dalszej pracy nad naszymi utworami. Po prostu uwielbiam tworzyć muzykę. To jest to, co mnie uszczęśliwia. Odpowiadając na ten wywiad i czekając na kolejny pracujemy jednocześnie nad miksem do trzeciej płyty SEPTAGON – zespołu, w którym gram równolegle z THEM. Ta płyta ukaże się na początku 2021 roku. Tak naprawdę zawsze jest coś do zrobienia.
30 października 2020 zaplanowano premierę waszej trzeciej płyty, “Return To Hemmersmoor”. Pytanie typowo kolekcjonerskie: Będzie europejskie wydanie w jewel case? Poprzednią płytę znalazłem – niestety – tylko w digipacku, co jest totalnie wkurzające. Czy naprawdę nie da się pozbyć tych fatalnych digipacków?
Szczerze mówiąc, nigdy o tym nie myślałem. Jestem kolekcjonerem winyli i tak naprawdę od dawna nie kupuję płyt CD. Nasz wydawca wydaje niemal bez wyjątku wszystko w digipackach, aby ludzie mieli coś bardziej wartościowego, a od strony graficznej takie wydanie ma zdecydowana przewagę. Digipacki są o wiele droższe w wykonaniu niż jewele i ja, mając wybór, zawsze wybiorę digipack. Jestem przekonany, że takie myślenie przyświeca naszemu wydawcy. Wydanie płyty w jewel case wydaję się być teraz rozwiązaniem gorszym. Wygląda na to, że wydania w digipackach robią na szerokiej publiczności większe wrażenie. Ludzie po prostu wolą digipacki. Oczywiście to kwestia gustu, jak sadzę.
Do tej pory na każdej płycie był inny skład. Szczytem kombinowania była sprawa basisty – Mike LePond, skomponował i zagrał bas, po czym zniknął, a w składzie, podanym na płycie, pojawił się Alexander Palma i to on został w świadomości fanów basistą THEM. Angel Cotte też już zatarł w zbiorowej pamięci Kevina Talleya. Sporą niespodzianka była więc informacja o… braku zmian w składzie. Co kryje się za ta niespodziewaną stabilnością zespołu?
Szczerze mówiąc, prawie nie mieliśmy zmian w składzie. Nagrywając debiutancki album nie zakładaliśmy, że THEM stanie się regularnym zespołem. Debiut był po prostu projektem studyjnym i niczym więcej. Kevin Talley i Mike LePond nigdy nie grali z nami na żywo. Kevin nie był tym zbytnio zainteresowany, a Mike z przyjemnością by to zrobił, jednak, niestety, jest zbyt zajętym człowiekiem. Tak naprawdę wszystkie koncerty THEM zagrał z Angelem Cotte na perkusji. Z tej koncertowej perspektywy był w zespole od początku. Pojawił się zaraz po wydaniu naszego debiutu. Podobnie z Alexem Palmą. Zagrał wszystkie koncerty THEM od 2017 roku, także trasę, promującą “Manor Of The Seven Gables”. Było więc oczywiste, że chcemy jego udział uwidocznić na płycie. Sumując: o ile skład nagrywający płyty czasem troszeczkę się zmieniał, o tyle koncertowy nigdy.
Sadząc po singlu, brzmienie nowego albumu uległo dużej zmianie. Pierwsze dwie płyty były bardzo zbliżone brzmieniowo. Jakie pomysły kryją się za tą nagłą woltą?
Nie wydaje mi się, by różnica była aż tak duża. Nowy materiał, to bardzo zróżnicowany album. Ostatnim razem nie byliśmy zbyt zadowoleni z brzmienia perkusji, więc tym razem zdecydowaliśmy, że perkusję chcemy nagrywać w studiu Dave’a Otero, który dotąd odpowiedzialny był za miksy wszystkich trzech naszych albumów. Osiągnięte brzmienie jest bardziej naturalne, jednocześnie zachowując moc, której potrzebujemy. Chcieliśmy brzmieć nowocześnie, ale jednocześnie zachować oldschoolowy akcent. Myślę, że udało nam się to osiągnąć.
Macie w składzie dwóch muzyków niemieckiego Lanfear, którego rozpadu bardzo żałuję. Miałem przyjemność być na koncercie Lanfear w 2013 roku w Konstanz. Czy w związku z tym nie kusi THEM odwiedzić Europy z kilkoma koncertami? Z przynajmniej jedną datą w Polsce?
Pamiętam tamten show w Konstanz. To była dość dziwna impreza, graliśmy bardzo późno. Lanfear rozpadł się na początku tego roku. Bez żadnych złych emocji, a wyłącznie z braku motywacji do dalszego działania części składu zespołu. Z wielką chęcią zagralibyśmy koncert THEM w Polsce. Do tego momentu jednak nie było żadnych ofert z Polski. Od kiedy zaczęliśmy grać, jako THEM, koncerty, aż do tej chwili. Mam nadzieję, że kiedyś wszystko wróci do normalności i zagranie koncertów w Polsce stanie się możliwe.
W tym miejscu przerywamy rozmowę. Zaraz po premierze “Return To Hemmersmoor” postaramy się o “pełnometrażowy” wywiad, w którym będziemy chcieli poruszyć wiele interesujących nas kwestii, na które w tej krótkiej formule zabrakło miejsca…
Thilo Laschke & Wojciech Piekarniak