PIĘĆ PYTAŃ DO RYSZARDA “HARRY’EGO” GILGE, PERKUSISTY PROSECUTOR
Czasem, gdy jest pod górę, to jest pod górę. Bytomski Prosecutor to jedna z tych formacji, której promocję nowego, wydanego własnym sumptem krążka, przerwała koronaściema. Nie jest to dla takich zespołów czas łatwy, ale… z rozmowy z Harrym wynika, że co muzyków Prosecutor nie zabije, to wzmocni. Zresztą przeczytajcie sami…
METAL REVOLT: Jakiś czas temu rozstaliście się z waszym basistą, Mateuszem “Forrestem” Milewskim. Co było przyczyną tego, że związek z Forrestem zakończył się rozwodem?
HARRY: To była decyzja Forresta. On po prostu miał własne plany, inne zapatrywania na swoje dalsze życie muzyczne. My nie chcieliśmy za bardzo wchodzić w jego życie, w to, co Forrest zamierza dalej robić. Forrest grę w Prosecutor łączył z graniem także w innej kapeli. Zrezygnował z grania u nas, zrezygnował z grania u nich, potem powiedział, że ma inne plany… Także to była jego decyzja, a my nie chcieliśmy za mocno wnikać w przyczyny, dla których taką decyzję podjął. Pomyśleliśmy: trudno, stało się, trzeba iść naprzód dalej. Nie było więc w związku z tym żadnych afer, Forrest tak zadecydował, a my to uszanowaliśmy. Oczywiście, ponieważ to jeszcze stało się przed lockdownem, zobowiązał się, że wszystkie koncerty, które mieliśmy zaplanowane w ramach trasy, promującej album “Sól Życia”, jeszcze z nami zagra. Ale, jak sam widzisz, teraz koncerty są poodwoływane. Nie wiadomo, jak to wszystko dalej się potoczy… Cały czas szukamy kogoś na jego miejsce. Próbowaliśmy niedawno z jednym kandydatem, ale po miesiącu doszliśmy do wniosku, że to jednak nie to. Człowiek ten jeszcze nie wiedział, czy chce grać na basie, czy na gitarze. Nie był do końca zdecydowany. To nie było więc to. To musi być człowiek, który wie, po co przychodzi do zespołu.
“Soli Życia” stuknął jakiś czas temu rok od wydania. Trochę udało Wam się pokoncertować, jednak koronaszopka część planowanej trasy dla Prosecutor zdołała jednak uwalić… Wydaliście płytę własnym sumptem, więc cała promocja spoczywa na waszych barkach. I jak tu teraz sensownie działać w dobie koronaściemy?
My zawsze mamy takie szczęście, że jak w zespole zacznie się coś układać, kręcić w dobrym kierunku, to wówczas coś się wydarzy, co nas przyblokuje. Kiedy płyta została wydana, cała jej promocja i dystrybucja leżała w naszym zakresie. Sami wszystko robiliśmy. Początek wyglądał bardzo dobrze, bo płyta bardzo fajnie się sprzedawała na koncertach. A tych koncertów mieliśmy zaklepanych naprawdę dużo. Były też w planach inne, których jeszcze wówczas nie ogłosiliśmy. Ale, niestety, urwało się to wszystko w marcu. Część płyt się posprzedawała, koszulki również, fajnie się to kręciło… Teraz, wiadomo, wszystko się urwało. Pierwsza fala, która miała się sprzedać, to się sprzedała, a teraz schodzą pojedyncze egzemplarze. Generalnie cała sprzedaż szła poprzez koncerty. Teraz koncertów nie ma, więc w płytach mamy “zamrożony pieniądz”, bo wiadomo przecież, że zrobienie tej płyty trochę nas kosztowało. Wiadomo, że przy sprzedaży na koncertach te koszty by nam się zwróciły. Ale ktoś wymyślił sobie pandemię i jest, jak jest… Pojedyncze egzemplarze ciągle się sprzedają, ale nie są to duże ilości.
Co się w kapeli zmieniło po wydaniu “Soli Życia”? Pytam, bo Prosecutor reaktywowaliście mając na koncie jedno stare wydawnictwo, które doczekało się płytowego wznowienia. Potem pojawiły się głosy, że będziecie w kółko ogrywać “Krew Czarnej Ziemi” i nic nowego już z waszego grania nie wyniknie. Jak więc przyjęta została “Sól Życia” i na ile po tym naprawdę dobrym albumie poprawiła się pozycja zespołu?
Reaktywując zespół nie mieliśmy pojęcia, jak nasze losy dalej się potoczą. Bardzo długo nie było nas na rynku i nikt z nas przez te wszystkie lata na instrumentach nie grał. To wszystko trzeba było nadrobić, poza tym nie wiedzieliśmy, jak zostaniemy przyjęci. Ale już po wydaniu naszego singla zaczęły do nas docierać sygnały, że to, co robimy, ma sens. Potem wyszła reedycja “Krwi Czarnej Ziemi” i widzieliśmy, że jest to dobrze odebrane, że to się dobrze rozchodzi. A “Sól Życia” tylko nas utwierdziła w tym, że jednak jest OK., że ludzie chcą naszej muzyki słuchać. Ta płyta została bardzo dobrze przyjęta przez naszych starych fanów, a pojawiło się także dużo młodych ludzi. Są to ludzie, którzy wcześniej o Prosecutor nie słyszeli. I okazuje się, że do nich także nasza muzyka dociera. Dostajemy maile, że fajnie, że to jest dobre… Nastroje w zespole więc są bardzo dobre, bo to są sygnały, że możemy dalej robić swoje, że jest dla kogo grać. Prawda jest taka, że jak nie masz fanów, to nie masz zespołu. Możesz oczywiście sobie grać dla siebie, ale jednak to jest fajne, kiedy są ludzie, którzy chcą słuchać twojej muzyki. To jest fajne, kiedy jedziesz na koncert i masz dla kogo zagrać… Dlatego nastroje w zespole po wydaniu “Soli Życia” bardzo urosły. I jest to także duża motywacja do dalszej pracy, tworzenia następnych numerów, wydania kolejnej płyty, ogólnie do grania. Są oczywiście też kłopoty – po pierwsze – pandemia, po drugie – nie mamy w tej chwili basisty. Ale może i to się w jakiś sposób obróci na naszą korzyść, bo mamy teraz trochę czasu, by tego basistę znaleźć, hehehe… Nastroje więc są dobre, a “Sól Życia” utwierdziła nas w tym, że Prosecutor może jeszcze coś zdziałać. Zobaczymy, jak to wszystko się dalej potoczy, bo tak naprawdę to nie my, a ludzie, którzy nas słuchają, mogą oceniać wartość naszej muzyki.
Ostatnio po sieci buja się wasze ogłoszenie na temat poszukiwać wokalisty lub wokalistki. Hm… dlaczego taka decyzja?
Z tą wokalistką to może przesada, ale jakby znalazła się dziewczyna, która ma potężny wokal i dałaby radę zaśpiewać nasze numery, to nie ma sprawy. Wiesz, wokal Pepka (Pawła Piekarskiego – gitarzysty i wokalisty – przyp. ed.) bardzo nam pasuje. Pod tym względem wszystko jest OK., nic się nie zmienia. Tu chodzi tylko o śpiewanie w języku angielskim. Chcemy z naszą muzyką dotrzeć do większej ilości ludzi. Co oczywiście nie zmienia faktu, iż płyty, wydawane w Polsce, będą zaśpiewane po polsku. Jeśli więc taki wokalista się pojawi, będą wydawane dwie wersje płyty – polska i angielska. Cały czas mamy swoje stare myślenie, że w Polsce mówi się po polsku, a nie po angielsku. A temat języka angielskiego wyniknął z tego, że dostajemy dużo wiadomości zza granicy. Ostatnio pisał do nas Rosjanin, któremu ktoś polecił Prosecutor, muzyka bardzo mu się spodobała i pytał, czy “Sól Życia” zostanie wydana po angielsku i czy inne płyty też będą w wersji anglojęzycznej. To nam trochę dało do myślenia. Dochodziły też do nas takie głosy z Niemiec, z różnych krajów. Stąd takie ogłoszenie.
Czego się po Prosecutor spodziewać w najbliższym czasie? Bo spodziewam się, że jak muzycy nie mogą koncertować, bo straszny wirus o śmiertelności zero coma zero coś tam, to piszą nowy materiał, który z powodu ich wkurzenia na sytuację będzie wyjątkowo ciężki…
Tworzymy już nowe numery, ale u nas to idzie powoli. Nie robimy niczego na siłę. Nie musimy w dwa miesiące mieć dziesięciu utworów. Pojawiają się jakieś pomysły, buduje się ten numer do momentu, aż się nam wszystkim będzie podobał. Bo każdy kawałek musi najpierw podobać się nam wszystkim, a dopiero później idzie on do szerszej publiczności. Dlatego trochę to u nas trwa. Ale nie spieszymy się, powoli robimy nowe kawałki. Myślę, że daleko od tego, co nagrywaliśmy dotychczas, nie odbiegniemy. A kiedy materiał będzie skończony, nie wiem. U nas czasem bywało tak, że mieliśmy przygotowanych pięć utworów, z czego później trzy wywaliliśmy, ponieważ okazało się, że jednak nam nie pasują, hehehe… Przygotowujemy więc nowe kawałki, chcemy popróbować, jak one brzmiałyby z nowym wokalem – zobaczymy, jak to się wszystko poukłada. Potrwa to jednak jeszcze, bo szybkość tworzenia nie jest tym, o co nam chodzi. Wolimy komponować na spokojnie, powoli wszystko sobie dopracować. Wiesz, mamy jeszcze nadzieję, że coś z tych koncertów, które mieliśmy zaklepane pod koniec roku, jeszcze da się uratować. Nowy materiał nie będzie więc gotowy wcześniej niż w przyszłym roku. Na razie mamy zrobione dwa pełne numery. Teraz trzeba je spokojnie ograć i potem zobaczymy, co dalej.
Tomasz Urbański